"Kiedy nie pracuję, wolę posiedzieć z dzieciakami, wyjść na spacer, obejrzeć stare filmy albo nawet pomilczeć. Nie ma w tym żadnej ideologii. Jestem przywiązany do szczegółów. Chodzi o całkiem małe rzeczy, rytuały codzienności. Lubię spokojnie wypić rano kawę, wyjść po gazety, porozmawiać z sąsiadami.
W naszej dzielnicy mieszka sporo starszych ludzi. Codziennie ich spotykam, często rozmawiamy. Imponują mi dystansem, poczuciem humoru, mądrością. Jak widzisz: żadnych spektakularności, żadnych skandali. Drobiazgi, drobiny, opiłki. Budują całość. Moje życie." *
A ja też lubię wypić spokojnie rano kawę. Najpierw jedną, potem drugą.
Jeszcze w pidżamie wyjść na taras i przywitać się z nowym dniem.
Zatopić się w porannej ciszy, a czasem trwać w niej aż do zmierzchu.
Znaleźć w szafie starą sukienką Mamy i odkryć, że teraz pasuje na mnie idealnie.
Założyć zapomniany pierścionek i przypomnieć sobie radość, z jaką przed wielu laty był kupiony za pierwsze wypłacone stypendium.
Mrużyć oczy od słońca zrywając kolejny bukiet ukochanych piwonii.
Przypudrować nos pyłkiem z kwiatów dzikiego bzu marząc o flakonie perfum, które zamknęłyby w sobie ten wspaniały, cytrusowy zapach.
Podjadać surowe ciasto i niby przypadkiem zrobić kruszonkę z podwójnej porcji.
Podjadać surowe ciasto i niby przypadkiem zrobić kruszonkę z podwójnej porcji.
I zjadać drożdżówki z ulubionego talerzyka z fiołkami.
Kupić paczkę draży kakaowych, by pod chrupką polewą odnaleźć smak licealnych powrotów do domu.
Lubię bardzo spotykać starszych ludzi, których historie są ciekawsze od książek.
Słuchać ich i podziwiać i myśleć, jak to jest mieć taką mądrość, dystans i pokorę.
I słowa lubię. Te mądre, proste, prawdziwe. Słowa, w których słyszę samą siebie.
Takie jak te o drobinkach. Czytam je po wielokroć, by nic nie zgubić, nic nie przeoczyć, by zapamiętać.
I nic w tym wielkiego, nadzwyczajnego.
Takie moje drobinki. Okruchy codzienności.
Czasem zupełnie niewidoczne, czasem łapane w przelocie, zwykle zbierane tylko przeze mnie.
Każdy ma przecież swoje życie utkane misternie jak pajęcza sieć, na której zbierają się takie drobinki. Każdego dnia zawieszam na niej kolejny koralik, jeszcze jedną kropelkę i cieszę się, że są tylko moje i nikt i nic może ich strącić.
Pomiędzy nimi przetaczają się te "ważne" i "jeszcze ważniejsze sprawy", ale to nie one są sensem życia.
Liczą się tylko te małe, najmniejsze drobinki.
Moje życie.
A w nim coraz bardziej kocham to, co proste, zwyczajne. Jak galette z truskawkami.
Zakochałam się w galette wiele lat temu. Urzekła mnie rustykalność, prostota, zwyczajność.
Kruche ciasto, które pełni równocześnie rolę formy. Okrągły placek z wywiniętym brzegiem, do środka którego wkładamy ulubione owoce lub w wersji wytrawnej warzywa.
Kruche ciasto, które pełni równocześnie rolę formy. Okrągły placek z wywiniętym brzegiem, do środka którego wkładamy ulubione owoce lub w wersji wytrawnej warzywa.
Zamiast dużej tarty wybrałam małe jednoosobowe lub jednokęsowe galette.
Lubię te mini formy.
Kruszę ciasteczka waniliowe, nakładam na nie soczyste truskawki i posypuję szczyptą soli morskiej.
Lubię niespodzianki. Lubię, gdy marzenia zmieniają się w szczęśliwą rzeczywistość. Jak marzenie o Manufakturze Czekolady, jakie mieli kiedyś jej Właściciele.
Tabliczka czekolady, jaką od nich dostałam w prezencie udekorowana była wanilią, truskawkami i solą morską. Wspaniała! Niezwykłe, cudowne połączenie. I szczera radość, że marzenia naprawdę się spełniają.Dziękuję!
Tabliczka czekolady, jaką od nich dostałam w prezencie udekorowana była wanilią, truskawkami i solą morską. Wspaniała! Niezwykłe, cudowne połączenie. I szczera radość, że marzenia naprawdę się spełniają.Dziękuję!
Wpis dedykuję Zytce, która pewnego dnia podarowała mi słowa, jedne z piękniejszych drobinek w mojej kolekcji - DZIĘKUJĘ!
GALETTE Z TRUSKAWKAMI I SOLĄ MORSKĄ
1,5 szklanki mąki - najlepiej krupczatki
2 łyżki cukru pudru (zwykle przemycam więcej;)
1 żółtko
1-2 łyżki zimnej wody
125 g zimnego masła
szczypta soli
garść pokruszonych ciasteczek waniliowych
sól morska
lody waniliowe (najlepiej domowe)
Wszystkie składniki ciasta zagnieść razem i wstawić do lodówki na 1-2 godzin. Schłodzone ciasto przełożyć na posypany mąką blat i rozwałkować. Przy pomocy wykrawaczek o średnicy 12 cm i/lub 8cm wyciąć spody do galette (u mnie wyszło 7 większych i 4 mniejsze). Na środek każdej porcji nasypać troszkę pokruszonych ciasteczek waniliowych - wpiją nadmiar soku.
Należy zostawić przynajmniej 2 cm brzegu - będzie później zawijany, by utrzymać nadzienie. Rozłożyć na nich truskawki pokrojone na grubsze plasterki lub ćwiartki i posypać szczyptą soli morskiej. Brzeg zakładać, tak by otulił nadzienie. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i piec ok. 20-25 minut lub do momentu, gdy ładnie się zarumienią.
Zdecydowanie zalecam podawać z lodami waniliowymi - rozkosz!
Aniu, są piękne! szczerze się nimi zachwycam, szczególnie zdjęciem z lodami:)
OdpowiedzUsuńa dodatek soli, intrygujący.
Pozdrowienia!
korniku! Co za radość - cieszę się bardzo:) Sól intryguje i jeszcze bardziej ożywia pyszne, soczyste truskawki!
UsuńPozdrowienia:*
ale slicznosci!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
Usuńwspółczuję ludziom, którym się wydaje, że te drobinki to kurz, który trzeba czym prędzej zamieść pod dywan, aby nie utracić z pola widzenia jakiegoś Dziwnego Wielkiego Celu, tak wiele szczęśliwych chwil im wtedy umyka... a tych, co cenią te życiowe drobne chwile i uciechy jest coraz mniej...
OdpowiedzUsuńcudownie przyjemnym momentem byłaby konsumpcja takiego twojego galette:)
pozdrawiam!
Gosiu! Dokładnie, ja też z trudem pojmuję ten Dziwny Wielki Cel... Czasem mam wrażenie, że on tak naprawdę nie istnieje, a ludzie i tak się za nim bezmyślnie uganiają...
UsuńJa wolę wąchać bukiety piwonii i usiąść przy stole sięgając po kolejne galette;) W Twoim towarzystwie byłoby mi jeszcze szczęśliwiej:*
Jakie piękne są te małe tarty! Wyglądają tak pysznie. Dodatek soli bardzo ciekawy, chyba wydobywa jeszcze bardziej smak truskawki. Uwielbiam wszystko z truskawkami.:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia ,a piwonie bardzo lubię.
Buziaki:*
Majanko! Rzeczywiście, sól wydobywa z truskawek całą rozkosz:)
UsuńDobrze czytać, że lubimy to samo:*
czary.
OdpowiedzUsuńcudowne...zdjęcia, słowa, przepis.
jestem zachwycona.
Karmel-itko! To Ty mnie oczarowujesz przy każdej wizycie:)
UsuńDziękuję!
ojej! Aniu, czytasz w naszych... podniebieniach! wlasnie sciaglam zdjecia z dzisiejszego dnia, a w nich takie tartinki, tylko z dodatkiem rabarbaru :-)) wkrotce pewnie je pokaze!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zgadzam sie w 100% z tym co napisalas przed przepisem!!
Cudawianko! A ja muszę zacząć od tego jak bardzo się cieszę z Twojego powrotu!!! BARDZO:)
UsuńCzekam zatem na maleństwa z rabarbarem i dziękuję za odwiedziny!
Cudowności Anno-Mario. Przyznam się, że truskawek z solą morską nie próbowałam, ale skoro zajadam się tymi z pieprzem i octem balsamicznym to do soli jest już bardzo niedaleko hihihi ;-)
OdpowiedzUsuńJoanno! Chodzi jedynie o szczyptę, kilka kryształków, ale one niesamowicie komponują się z truskawkami. I masz rację, skoro pieprz i ocet już nikogo nie dziwi, to czemu nie sól?
UsuńUdanego weekendu:)
Przepiękne. Choć nie wiem czy przełamałabym się do połączenia truskawek z solą:)
OdpowiedzUsuńAniu, a ja Cię delikatnie namawiam - może zasmakujesz w tym połączeniu tak samo, jak ja?
UsuńPozdrowienia:)
Urocze tarty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie małe porcje na jeden,kilka kęsów.
Każdy ma i pielęgnuje swoje codzienne rytuały.
To jest esencja życia.
Miłego weekendu!
Amber! Też jestem zwolenniczką małych form:)
UsuńUdanego!
Anna-Maria, piękne wyszły! Ja też uwielbiam małe tarteletki, magdalenki, ciasteczka na jeden kęs, tylko nigdy nie mam wystarczającego zapału do ich formowania. Napatrzę się na Twoje zdjęcie i może zbiorę siły :)
OdpowiedzUsuńMarto! Wiesz, te galette to niemal same się robią, nie trzeba myśleć o ładnym kształcie, ważne by wyciąć kółko i smacznie je nadziać;D
UsuńNabrałaś sił?;P
Anno-Mario! Po prostu się rozpłakałam, kiedy zobaczyłam tę dedykację... Przepraszam, więcej dziś nie napiszę, bo nic nie widzę przez te łzy... :) Wspaniałe uczucie! Bardzo, bardzo dziękuję! To jest magia dnia codziennego, szaleństwo uczuć i emocji, piękno chwili...
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy działają jak lekarstwa dawnych zielarzy - otwierają na miłość, radość i dają szczęście :)
Zytko Kochana! :*
UsuńMagia dnia codziennego to rodzaj magii jaką uwielbiam!
Ściskam i dziękuję:*
Z wrażenia zapomniałam dopisać, że kruche ciasto jest pierwszym, jakie udało mi się w życiu zrobić i najbardziej ukochanym, ponieważ bardzo zbliża ludzi do siebie. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, ale zawsze się udaje!
OdpowiedzUsuńDzięki raz jeszcze!
Oj, jak cudnie! Tym bardziej te galette są Ci dedykowane:)
UsuńJakie tu są piękne zdjęcia! A jedzonko wprost pyszne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Bon Appetit! Dziękuję:) Cieszę się, że galette "wpadły Ci w oko";)
UsuńPozdrawiam!
wyszło Ci to cudnie! pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Pozdrowienia również dla Ciebie:*
UsuńTak miło się na sercu robi - słuchając i patrząc :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoniko! Te same słowa cisną mi się teraz na usta - dziękuję:)
UsuńByłam już zdecydowana na Placek jogurtowy z rabarbarem i truskawkami od Małgosi, a teraz to już nie wiem, bo Twoje ciasteczka też są niezwykle kuszące;-) Pozdrawiam;-)
OdpowiedzUsuńAnko! Ja na takie dylematy mam tylko jedną radę i sposób - zawsze robię obie rzeczy, żeby potem żadnej nie żałować;DDD
UsuńPozdrowienia!
Pięknie napisane.
OdpowiedzUsuńte nasze niepozorne drobinki codzienności tworzą godzina po godzinie/miesiąc po miesiącu..kwintesencję życia.prostego.najiękniejszego,choć tak często niedocenianego.
Twoje kruche koszyczki z truskawkowym nadzieniem wyglądają tak kusząco:)a,tu miesiąc czystości:))
uściski!
Moniko! Ładnie nazwałaś galette "koszyczkami":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło!
Ależ to musi być przepyszne! Jak tu się powstrzymać od włączenia piekarnika i wybrania się na grządki po truskawki. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńszprotko! Przepyszne - to prawda, i ja bym się nie powstrzymała;P
UsuńPozdrawiam Cię!
Dostać taką dedykację to jak dostać całus od losu ..... uwielbiam Cie czytać Aniu ...bo dzieki Tobie uświadamiam sobie wiele rzeczy .....
OdpowiedzUsuńUwilabiam opowieści, którymi nas raczysz .....tak jak uwielbiamłam kiedyś opowieści moich Dziadkó o wojnie, o Przybrażu ....o tym co przeżyli ... uwielbiam też galette ....to takie cudo, którego nie mozna sobie odmówic:)
Pozdrawiam ciepło
Jolu! Każde Wasza wizyta i słowa zostawione to dla mnie całusy od losu:) Naprawdę! I bardzo Ci dziękuję za tyle serdeczności, ciepła i szczerości, jakie mi zawsze ofiarujesz!
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam:*
Aniu - piekne kieszonki :) Wiesz, mam gdzies zapamiętany podobny sposób zawijania ciasta ale na tartę ze śliwkami.. tylko na razie śliwek brak. Pozdrawiam w piękny przedłuzony weekend!
OdpowiedzUsuńPatko! Kieszonki - świetna nazwa! Ja w te kieszonki pakuję co się da - truskawki, jabłka, jagody, jeżyny, cukinie, ale śliwki jeszcze nigdy! Tego lata będzie debiut:) Zatem obie niecierpliwie czekamy na sezon!
UsuńA weekend cudownie upływa i mógłby się nie kończyć:D
Zainspirowałaś mnie po raz kolejny. Nie tylko przepisem, ale całym Opisem Życia. Dziękuję i zapraszam do mnie, gdzie dzisiaj 'skradziony' od Ciebie przepis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ann.
Aniu! Jak miło! Jak się cieszę! Wielką radość mi sprawiłaś:)
UsuńPozdrawiam Cię mocno:*
ależ smakowicie no i te piwonie, które kocham:)
OdpowiedzUsuńReniu! U mnie niestety już wszystkie przekwitły...
UsuńPozdrowienia!
Aniu u mnie jeszcze kilka pąków jest, ukradłam teściowej z działki trzy piwonie po odwiedzinach u Ciebie i teraz mi pięknie w domu pachnie:) pozdrawiam
UsuńReniu! To właściwie tak jest zawsze i z kwiatami i plonami, u mnie na południe się kończą, u Ciebie na północy w pełnej krasie:)
UsuńDobrego dnia!
a ja w galette zakochałam się dziś, dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńKaś! Lubię to! ;)
UsuńA ja nie wiem co napisać. Tyle już o Twoich pysznościach napisano, że pozostaje mi tylko na te pyszności patrzeć, patrzeć, patrzeć ... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjelko! Witaj:)
UsuńA może lepiej upiec i zjadać, zjadać, zjadać?!:D
Pozdrawiam Cię!
Twoje okruszki tak ładne, tak normalne, naturalne i Twoje :))
OdpowiedzUsuńPiękne okienko do Ciebie Anno.
I ja się karmię Droga okruszkami, tymi w zapachu kawy, powietrza na tarasie, pierwszego "dzień dobry" w domu :)
pozdrawiam cieplutko
M.
Moniko! Dziękuję:* Wiem dobrze, że i dla Ciebie takie okruszki, drobinki są najcenniejsze!
UsuńPozdrowienia:*
Anula, Ty wiesz, co ja chcę napisać, prawda? ;*
OdpowiedzUsuńZrobię te małe ślicznoty, zrobię, bo muszę. Jem truskawki na surowo, bo tu i ówdzie za dużo mi się po bokach odłożyło i na razie zero ciast, ciastek, deserów. Ale ten jeden raz muszę!
Niestety dopiero po weekendzie.
Chodzę na piechotę do pracy. Codziennie prawie mijam Babcię karmiącą swojego pieska herbatnikami. Piesek wpatrzony w Babcię jak w obrazek, a Babcia do niego mówi i mówi...
Mijam też Pana z jamniorem szorstkowłosym. Jamnior lubi sobie ni z gruszki ni z truskawki na środku przejścia dla pieszych stanąć i wtedy Pan zawsze powtarza: "No ale choooodź, już, no zobacz, tam samochód jedzie..." ;D
Uwielbiam ludzi mówiących do swoich zwierząt!
Jak nie zjem tych galettes, to zacznę mówić do truskawek, o!
Fu! Sama nie wiem co chciałaś napisać;P Może umówić się na wspólną rowerową wyprawę?:DDD Ależ byłoby cudnie - Ty masz do mnie z górki, a u mnie takie trasy, że ach!!!
UsuńŚwietnie, że napisałaś o tych rozmowach ze zwierzętami - ja do dziś pamiętam Pana, który z poważną miną powtarzał swojemu psu "Zachowuj się jak człowiek!" :D I mam nadzieję, że pies go jednak nie posłuchał:P
Siadaj na rower to boczki Ci się wymodeluję i nie będziesz musiała mówić do truskawek surowych, tylko zajadać się tymi upieczonymi w galette! Traktuj to jako polecenie służbowe;)
Parsknęłam ;DDD No jak tak można, do psa tak mówić? ;D
UsuńMoja Ciotka ulubiona zawsze naszego kundelka, jeszcze w rodzinnym domu, dokarmiała pod stołem, a przyłapana, robiła niewinną minę i mówiła "No co? Pies też człowiek!" ;)
Ja mam do Ciebie okrutnie daleko, ale wiesz co? Kiedyś się w końcu i u mnie wszystko ustatkuje i ułoży i wtedy naprawdę, ale to naprawdę nie mówię nie. Bo ciągle mnie Polska zachwyca i zaskakuje, a tak mało ją znam! W Twoich okolicach nie byłam nigdy, a tam to muszą być truskawki! Łubiankę do koszyka rowerowego i piknik :)))
Fu! Nie przesadzałabym z tym "okrutnie", choć przyznam, że blisko nie jest:D Ale słowo się rzekło, mam świadków co czytali i będę się Twojej obietnicy trzymać! A koszyki to możesz nawet dwa zabrać:P
UsuńUściski:*
Zapisane w serduchu: Do Ani rowerem w tym wcieleniu pojechać, zabrać koszyki, czekać na sezon truskawkowy ;)
UsuńTak jest! Spocznij! W moją stronę patrz!
UsuńCmok:*
Truskawki, piwonie, kruche ciasto - czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńI Twoje cudowne zdjęcia. Jak fajnie, że jesteś :).
Evitaa! Dziękuję - takie ciepłe słowa ogrzeją mnie dziś w tą paskudną deszczową pogodę:)
UsuńZakochałam się w Twoich talerzach...:)
OdpowiedzUsuńzufik! Aż nie wiem co napisać... Dziękuję:)
UsuńSłodka, wyrafinowana prostota. Tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! No to jest nas więcej:)
UsuńPozdrowienia!
Aniu, piekne tartaletki - ksztaltne bezblednie, jak od linijki :) A dodatek soli oczywiscie przeciekawy, mnie rok temu w takich samych starczylo odwagi jedynie na miętę :)) Usciskow moc!
OdpowiedzUsuńBuru! Z całym szacunkiem - ale w którym miejscu są od linijki?! Lepione stylem dowolnym w dowolne strony się "rozjechały" - ale moim zdaniem taki urok galette:D
UsuńA wiesz, że kiedy pisałaś o nich u siebie rok temu, u mnie właśnie stygły w piekarniku?!
Drobinki soli bardzo tu pasują - spróbuj kiedyś:)
Uściski:*
A ja Ci Aniu powiem, ze ja lubie domowe a zarazem od linijki (no moze tutaj od cyrkla:) :D
OdpowiedzUsuńBasiu! Od cyrkla to rzeczywiście tak:D, ale tylko na surowo, potem zaczęły już żyć swoim życiem:P Co mi właśnie nie przeszkadza, bo jak domowe, to najważniejsze!
UsuńPozdrowienia:)
i jak tu iść teraz do pracy?????
OdpowiedzUsuńAga! Jeśli u Ciebie leje tak jak u mnie, to rzeczywiście nie będzie łatwo!
UsuńPowodzenia mimo wszystko;)
Jak zwykle pięknie u Ciebie Anno-Mario, nastrojowo i pysznie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jeszcze ktoś potrafi karmić się okruszkami:)
Pozdrawiam!
Konwalie! Dziękuję:) Ogromnie miło i czytać takie ciepłe słowa!
UsuńPozdrawiam!
Oh, I really really love these little galettes. Usually, at this time of year I have been one already. I would love to get my galette on my plate because they are so cute...and I would get more of that delicious crust. Yours came out so cute. I'll bet they were so yummy with that dollop of ice cream.
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zwykle apetycznie! Chyba popędzę po truskawki, póki jeszcze są :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłam na Twój blog Anno :), piekne zdjęcia ubrane w piekne słowa, zapach roszedł sie po całym mym domku... musze wybrac się na rynek po piwonie ... dziękuje Anno
OdpowiedzUsuńWitaj Anonimowy Gościu:)
UsuńDziękuję za bardzo miłe słowa! U mnie piwonie niestety już przekwitły...
Pozdrawiam:)
Witam,
OdpowiedzUsuńJa z pytaniem natury technicznej. Ciasto podczas formowania koszycków troszkę jakby pękało. Jakoś sklepiłam, ale po włożeniu do piekarnika zupełnie zaczęło się rozjeżdżać. Żeby więc zachowa kształt koszyczków, wyjęłam i wsadziłam w foremki muffinkowe. Ciastka wyszły przecudne, zastanawia mnie tylko co mogło być nie tak?
Pozdrawiam i gratuluję pięknych pomysłów i zdjęć.
Witam! Miło mi, że skorzystałaś z przepisu.
UsuńCzy schłodziłaś ciasto przed pieczeniem? Powodem mogło być też to, iż może było za tłuste - jeśli zastąpi się masło margaryną, tak może się dziać. Nie wiem jak było u Ciebie, ja zwykle dosypuję ciut więcej mąki, jeśli czuję w rękach podczas wyrabiania, że ciasto jest zbyt klejące, luźne.
Cieszę się, iż mimo "przygód" efekt końcowy Cię ucieszył:)
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
schłodziłam, ale to co mówisz o mące jest wielce prawdobne, bo właśnie odniosłam wrażenie że ciasto jest jakby za tłuste.
UsuńFajnie, bardzo dziękuję no i do przeczytania :)
Agu! Wygląda na to, że zagadkę mamy rozwiązaną:)
UsuńPozdrawiam i do przeczytania!
Widzialam te cuda na roznych blogach, ale jakos zawsze odkladalam to na pozniej, ale tak dzis mysle, ze moze by wypadalo zrobic bo Twoje wygladaja pieknie no i truskawki powoli sie koncza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pinuje to :)
Aleksandro! To powinna być kwestia wyłącznie chęci i apetytu! To co wypada lub nie jakoś nie pasuje mi do jedzenia. Tutaj wszystko zostawiam zachciankom - jeśli masz taką zachciankę na galette, to do dzieła:D
Usuńprzepiękne , przecudne. Oj będe tu zaglądać. Zapraszam tez do mojej akcji. Słodkie wakacje gdzie zbieram przepisny na takie pyszności. Będzie nagroda upominek, ale raczej dla maluchów. Kolorowe plakietki i przypinki. Zapraszam i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńadi! Jak mi miło! Tyle miłych słów! Zaraz zaglądam na akcję:)
UsuńPozdrowienia!
zrobiłam te cudeńka :) bardzo smacznie i urokliwe :) zapraszam na poczęstunek :D
OdpowiedzUsuń