"Ja już nie przystaję do tego świata - mieszkam na wsi, a sąsiad ma pretensje, że psy szczekają po 22. Tego to ja już nie rozumiem. Niech pani popatrzy, co się stało ze światem: wszelki indywidualizm jest niepożądany. Dla mnie to jest tak sztuczny świat, tak nienormalny, że nie bardzo umiem się w nim poruszać. (...) Jestem ze świata, który umarł, ale mam nadzieję, że się odrodzi. Widzę, że jest potrzeba wracania do ludzkich spraw, ciepłych i normalnych, a nie do sztancy czy umundurowania." *
* Dorota Sumińska, fragment wywiadu, Wysokie Obcasy nr 24/679
Ja też nie przystaję do tego świata. Choć autorka tych słów mogłaby być moją mamą, a tamte czasy znam głównie z opowieści, wiem, że są bardziej moje niż te, obecne.
Siedzę tak sobie pod śliwą, stareńką, której korzenie sięgają głębiej niż pamięć paru pokoleń, zajadam śliwki z błogością, delektuję się smakiem, który nic się nie zmienił.
Teraz, u schyłku lata, smakują najlepiej. Jak zawsze. Miodowa słodycz owinięta wokół pestek, które co chwila lądują w trawie.
Kres lata ma smak śliwek.
Szkoda, że niedługo się skończy, że dobrych chwil nie można tak po prostu zatrzymać.
Szkoda, że te czasy tak bardzo różnią się od tamtych, gdy Babcia zabierała mnie do sklepu, w którym honorowe miejsce na ladzie zajmowała piękna, duża kasa. Kierownik sklepu zabawiając Babcię rozmową wstukiwał ceny z wdziękiem pianisty. Muzyka klawiszy, dźwięk dzwonka otwierającego kasetkę pozostał już tylko dalekim echem pamięci.
Dziś zamiast muzyki kłótnia z silikonową sprzedawczynią, która odmawia sprzedaży wymarzonej filiżanki, bo odkleił się z niej kod kreskowy...
Kod kreskowy. Pan i władca wszechświata.
Czytam książkę o podróży w czasie i daję się ponieść marzeniu o czasach, gdy nie byliśmy zakładnikami szeregów cyfr. Wolni od numerów, które określają naszą tożsamość i czyhają, by zawładnąć duszą. Chcąc czy nie staliśmy się czarnymi kreskami, częścią rozpętanej spirali niekończących się liczb. Trzeba się trzymać, by nie wypaść, inaczej przestaniemy istnieć...
A śliwki?! Właśnie. Nawet ich czasy zmieniły się nie do poznania, choć smak pozostał w większości ten sam.
" Zbierać śliwki w dzień pogodny, obcinając je nożyczkami z drzewa ostrożnie, żeby barwy nie zetrzeć. "
Sięgam do Kucharza Warszawskiego z 1914 roku. To mój bilet do przeszłości. Wystarczy kilka zdań, by przenieść się w czasie do krainy, z której tak niewiele zostało. Smakuję słodycz śliwek i słowa, zdania, których magia i wyjątkowość niezmiennie mnie zachwyca. Jest w nich miłość i szacunek do każdego owocu, warzywa, ziarna, troska o zapasy, ciepło domu. Mądrość, prawdziwa, o którą dziś coraz trudniej...
"Damascenki lub węgierki otrzeć z wilgoci i barwy, obrać z pestek, ułożyć w garnki i w nich na noc, po wyjęciu chleba wstawić w piec."
Zobaczcie, domowy chleb wypiekany był niemal codziennie, nie był niczym niezwykłym, choć darzony należnym szacunkiem. Oczywiste było, że wypiekano go w domu, a ciepło pieca służyło potem innym celom. Cóż to za czasy teraz nastały, że domowy chleb stał się atrakcją, choć dobrze, że coraz więcej z nas go piecze.
"Innym sposobem można przechować śliwki, wiążąc po dwie za ogonki i zawieszać na sznurku rozciągniętym w piwnicy".
Zamykam oczy, by zobaczyć sznury śliwek - piękny to widok. Szkoda, że jest jedynie widokówką z przeszłości.
Tymczasem zajadam śliwki rozkoszując się ich słodkim, lepiącym palce, miodowym smakiem. Chcę się najeść do syta zanim przyjdzie mi na nie czekać kolejny rok. Kolejny rok pełen uników, by nie dać się wciągnąć i nie zostać kolejną czarną kreską wielkiego bezosobowego kodu.
Na tacach i półmiskach rozsypuję śliwki. Te nasze i te podarowane. Każda inna, każda słodka, pyszna, wyjątkowa. Piekę tarty, małe, indywidualne - dla każdego. Indywidualizm ponad wszystko. Układam śliwki na pysznym posłaniu z orzechowego kremu frangipane.
To będzie ich wersja na słodko.
Na słono skarmelizuję je z octem balsamicznym i ułożę na kremowym twarożku z koziego sera, dodam rozmaryn i śliwkowy chutney jeszcze z zeszłorocznych zapasów. Teraz pora na werdykt.
Każda pyszna, każda inna.
Remis, jednogłośnie. Słodko-słono, śliwkowo, pysznie.
A która dla Was?
TARTA Z KARMELIZOWANYMI ŚLIWKAMI, KOZIM SEREM I ROZMARYNEM
Na spód
1 filiżanka mąki
1/2 łyżeczki soli
8 łyżek masła
1/4 filiżanki zimnej wody
Wszystkie składniki przełożyć do miski i zagnieść na gładkie, elastyczne ciasto. Wstawić do lodówki na minimum 1 godzinę, a najlepiej na całą noc.
Schłodzone ciasto rozwałkować cienko i wyłożyć nimi natłuszczoną wcześniej lub wyłożoną papierem do pieczenia formę na tartę - u mnie były to mini-formy na jednoosobowe tartaletki. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni na ok. 10-15 minut lub do momentu aż upieką się na złoty kolor.
Przestudzić, wyjąć z formy i wypełnić nadzieniem.
Na nadzienie
soczyste, dojrzałe śliwki - ilość zależy od rodzaju śliwek i ich wielkości
szczypta soli
1 łyżka masła
1 łyżka cukru
1 łyżka miodu
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżka świeżego rozmarynu
1 opakowanie twarożku koziego
Na patelni rozgrzać masło i wrzucić na nie połówki śliwek, gdy zaczną lekko mięknąć dodać cukier i ocet balsamiczny i trzymać tak na małym ogniu przez ok. 2-3 minuty. Na koniec dodać miód i zdjąć z ognia. Lekko przestudzić i posolić.
Upieczoną wcześniej tartę wyłożyć kozim twarożkiem i ułożyć na nim kawałki skarmelizowanych śliwek. Polać z wierzchu resztą sosu, jaki pozostał na patelni. Można dodatkowo udekorować chutneyem śliwkowym (przepis tu - klik). Na koniec posypać z wierzchu rozmarynem.
*inspiracją był przepis znaleziony tu - klik.
TARTA ŚLIWKOWA Z ORZECHOWYM KREMEM FRANGIPANE
Na orzechowy spód
190 g mąki
50 mielonych orzechów
15 g cukru
100 g zimnego masła
100 g zimnego masła
1 żółtko
szczypta soli
1-2 łyżki zimnej wody
Wszystkie składniki przełożyć do miski i zagnieść gładkie, elastyczne ciasto. Wstawić do lodówki na minimum 1 godzinę, a najlepiej na całą noc.
Schłodzone ciasto rozwałkować cienko i wyłożyć nimi natłuszczoną wcześniej lub wyłożoną papierem do pieczenia formę na tartę - u mnie były to mini-formy na jednoosobowe tartaletki. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni na ok. 5-7 minut i delikatne podpiec.Wyjąc z piekarnika i wypełnić nadzieniem.
ORZECHOWY KREM FRANGIPANE
100 g mielonych orzechów
50 g brązowego cukru (użyłam muscovado)
70 g masła w temperaturze pokojowej
1 jajko
1/2 laski wanilii
15 g mąki
śliwki - ilość wg uznania
siekane pistacje
Wszystkie składniki kremu, z wyjątkiem śliwek i pistacji przełożyć do blendera i zmiksować na gładką masę. Wypełnić nią podpieczony wcześniej spód tart, na wierzchu rozłożyć kawałki śliwek. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i piec ok. 30-35 minut, do momentu aż krem wyrośnie i zrumieni się. Pod koniec pieczenie posypać z wierzchu siekanymi pistacjami.
* przepis znaleziony na tej stronie - klik.
Z przyjemnością dołączam oba przepisy do śliwkowej akcji Rogalika :)
Ja też jestem z Tamtego Świata...:). Ze świata, który już nie wróci, ale my, którzy jesteśmy STAMTĄD możemy próbować go przypominać... Tyle, ile się da...:).
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś kupiłam woreczek śliwek, jutro będzie ciasto, a w już w piątek będę zrywać żółte renklody u mamy:)
Ewelajno! Ależ oczywiście, że jesteś z Tamtego - nie raz Cię tam spotykam:)
UsuńPyszne śliwkowe zbiory przed Tobą!
Pięknie i nostalgicznie u Ciebie:) A o indywidualizm należy dbać, nie jesteśmy przecież robotami montowanymi hurtowo w fabryce:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNemi! Dziękuję:)
UsuńIndywidualizm ponad wszystko!
Mysle, ze coraz wiecej jest takich nieprzystajacych ludzi. I mysle, ze to dobry znak.
OdpowiedzUsuńMaggie! Ja też to z radością obserwuję!
UsuńSerdeczności:)
Ja prosze dzis na slono :) Slondko-gorzki Twoj post dzis...ale jak zawsze pyszny!
OdpowiedzUsuńKarolino! Dobry wybór:)
UsuńA post taki jak życie, słodko-słone...
Pozdrowienia!
mm ale piękne zdjęciaxD
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuńdla mnie słodka :) też robiłam ostatnio tartę ze śliwkami, pyszności :)
OdpowiedzUsuńGosiu! Wedle życzenia:)
UsuńPozdrawiam!
nie ma..ani jednej sliwki w sadzie..w tym roku pszczolki nie zapylily..chyba zmienie kraine..ja oczywiscie na slono bym sprobowala..;)
OdpowiedzUsuńA! Niedobrze, że nie ma...
UsuńA ja się zastanawiam nie nad krainą pszczółek, tylko nad tym w jakiej krainie Ty się podziewasz?! Tęsknie, bardzo!!!
co drugi dzień dostaję skrzynkę krakowianek, mam już powidła w różnych wersjach, tradycyjne, pieczone w piekarniku, ale tez z dodatkiem kakao - taka śliwkowa nutella, a nigdy nie jadłam na słono ;)
OdpowiedzUsuńJo! Śliwkowa szczęściara z Ciebie:) Najwyższa pora na słoną wersję!
UsuńPolecam!
I ja czuje się inna, niedzisiejsza, urodzona przynajmniej te 30 lat za późno. Dotyczy to wszystkich aspektów życia od muzyki począwszy po robienie zakupów skończywszy. Bycie indywidualistka w dzisiejszych czasach bywa kłopotliwe a rozwijanie pasji kosztowne dlatego w wielu ludziach pasje giną pod pokrywa codzienności.
OdpowiedzUsuńja dzisiaj poproszę kawałek orzechowej rozkoszy tartowej :) tak na osłodę :)
Wiewióro! Jak dobrze rozumiem co piszesz i czujesz!
UsuńDla mnie indywidualizm ponad wszystko, choć nie raz przychodzi mi za to gorzko zapłacić, nie zmienię zdania....
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Jakie pyszne tarty! Szczególnie ta z orzechowym kremem... :)
OdpowiedzUsuńJustko, orzechowa jest pyszna i uzależniająca:)
Usuńcudownie tutaj u ciebie:) wspaniałe zdjęcia, a tarty boskie!
OdpowiedzUsuńAntenko! Bardzo Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
UsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu:) Ale tutaj magicznie i niezwyczajnie! Ja też mam nieraz wrażenie, że nie pasuję do tych czasów:) Śliwki węgeirki zawsze kojarzyły mi się z babcią i jej knedlami. Tarta wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Magda (z Mojej domowej kawiarenki)
Magdo! To ja dziękuję za taką miłą wizytę:) Knedle ze śliwkami to honorowy punkt sierpniowego menu!
Usuńoch!Aniu,Twoje słowa zawsze potrafią namalować uśmiech na mojej twarzy:)a to nie łatwe;))sentymentalne wspominki z nutką rodzinnego ciepła i powiewem ulotnych,sielskich chwil lata/schyłku lata.u mnie również o zapachu rozgrzanych w słońcu śliwek,które napotykam na ledwo trzymających je gałęziach w przydrożnych ogrodkach.wiszą sobie samotnie,jakby nikt się nimi nie interesował,pozostawione same sobie,zapomniane,teraz,kiedy nastał ich najpiękniejszy aromatyczny czas.każdego dnia jeżdżąc rowerem wdycham ten słodki zapach roznoszący się po okolicy,płynący przez długie kilometry traw.
OdpowiedzUsuńja nie zapominam:)powolutku ,gdzieś w sobie odkrywam irracjonalną potrzebę zaznajamiania się z każdym sezonowym owocem,poznawania szczegół po szczególe,dotykania,chłonięcia odurzających smużek lepkiego od słońca aromatu.prawdziwa alchemia zmysłów(jak już to gdzieś pisałam;)
na ten czas planuję drugą turę powideł o mej ulubionej jesiennej barwie przydymionego fioletu i tym razem dodam może płatki migdałowe?:)co o tym myślisz?b.cenię sobie Twój kulinarny kunszt i wyjątkowe podejście:)
tarty jak z obrazka:))smak karmelizowanych słodkich śliwek w połączeniu z wytrawnym kozim serem i ziołami musi tworzyć istną poezję na talerzu!
PS kolejna niebywale inspirująca książka do popełniania:)ale w bibliotece,to chyba jej nie znajdę..;)
uściski!
Moniko! Dziękuję za piękny list!
UsuńWiesz, ja też mam taką ścieżkę, przy której rosną śliwki, takie zapomniane - smakują lepiej niż wszystkie te targowe! Właśnie dzięki alchemii zmysłów, o jakiej piszesz:)
Przydymiony fiolet to dla mnie szczególny kolor! Płatki migdałowe bardzo lubią się ze śliwkami - sprawdziłam;)
Kucharza Warszawskiego znalazłam w skrzyni na strychu...
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło:*
zazdroszczę Ci tego tajemniczego strychu..:)
Usuńpowidła już popełnione,smak godny powtórzenia w następnym sezonie:)
ps i przepraszam za te moje zawiłe rozpisywania;po prostu nie mogę inaczej,kiedy tutaj zaglądam:)opisy i fot.nie mają sobie równych!
Moniko! Tajemniczy strych jest teraz moim mieszkaniem - moim spełnionym marzeniem, jeszcze z dzieciństwa:)
UsuńI nie masz za co przepraszać, bardzo lubię i doceniam takie listy!
Uściski:*
rzeczywiście z tym kodem kreskowym to nie raz mi się tak przytrafiło:) cudownie śliwkowo u Ciebie-uwielbiam te smaczne owoce:) buziaki
OdpowiedzUsuńReniu! Kody kreskowe powodują u mnie gęsią skórkę...
UsuńWprost przeciwnie do śliwkowych wypieków!
Pozdrowienia:)
Świetne są te żółte śliwki... ja mam już przesyt tych czerwonych chociażby wizualnie...
OdpowiedzUsuńOlu, ja nie mam przesytu żadnego ze śliwkowych kolorów:)
UsuńPozdrowienia!
Śliwki, kozi ser i rozmaryn - mówią do mnie :)
OdpowiedzUsuńPaulina! A co? A co mówią? Jeśli "upiecz mnie, zjedz mnie" to mają rację;D
UsuńNiestety mają. Tymczasem nocną porą w piekarniku antonówki, gruszki i rabarbar pod lekką pianką :)
UsuńCzemu niestety! Moim zdaniem bardzo "stety";D
UsuńRabarbar pod pianką zamawiam na już;)
Dawno tu nie byłam. Wróciłam i się nie zawiodłam -jak zawsze kliamtycznie i tak przytulnie... Uwielbiam Twoje zdjęcia! A na tartę z orzechowym kremem już ostrzę sobie zęby -że się tak obrazowo wyrażę ;)
OdpowiedzUsuńNika! Jak miło znów Cię widzieć:) Bardzo mi miło czytać Twoje słowa - dziękuję!
UsuńDobrego dnia!
Nie umiałabym wybrać...;-( Obie są cudne:-))
OdpowiedzUsuńMarzeno! Podzielam opinie! Obie smakują wspaniale:)
UsuńPozdrawiam Cię!
Przepiękne zdjęcia i atrakcyjne pomysły na śliwki:-). Ja wolę na słodko:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Słodka jest Twoja;)
UsuńDziękuję za zaproszenie.
OdpowiedzUsuńWspaniałe tarty. Twój post wprowadził mnie w lekko nostalgiczny nastrój :) też czasem mam wrażenie, że lepiej odnalazłbym się w trochę innym czasie
OdpowiedzUsuńGosiu! Bardzo Ci dziękuję:) Będzie mi raźniej tęsknić z Tobą za tamtymi czasami!
UsuńCudownie wyglądają Twoje tarty, strasznie apetycznie. Uwielbiam śliwki pod każdą postacią i to również byłby dla mnie strzał w dziesiątkę. I pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńWeroniko! Jeśli uwielbiasz śliwki, jestem przekonana, że obie wersje przypadłyby Ci do gustu!
UsuńPozdrawiam:)
Anno,
OdpowiedzUsuńDla mnie zdecydowanie z kozim serem i rozmarynem! Aż się rozmarzyłam zastanawiając się jak doskonale musi smakować :)
Choć drugą z kremem orzechowym też bym nie pogardziła...
Serdeczności,
Edith
Madame! Podoba mi się Twoje zdecydowanie! Ta druga jest przecież na deser, więc nie miej rozterek;)
UsuńPozdrawiam!
na bogato :D takie pyszne rodzaje tart ;) a śliwki aż wołają, żeby zjeść ;)
OdpowiedzUsuńMartyno! Trzeba słuchać wołania śliwek;)
UsuńPozdrawiam!
P.S. Oj, przepraszam - miałam napisać MartynCia, a nie Martyna;)
UsuńAniu,fantastyczny śliwkowy post :) Kocham śliwki, te zielonożółte chyba najbardziej (to chyba renklody?), w dzieciństwie wcinałam je kilogramami. Brakuje mi ich bardzo w moim ogródku.
OdpowiedzUsuńWspaniałe pomysły na tarty. Pozdrawiam i życzę Tobie miłego dnia.
Urtico! Tak, renklody! Ja też w kilogramach je przeliczam;P
UsuńWszystkiego dobrego dla Ciebie - dziękuję, że znalazłaś czas na odwiedziny!
Aniu, fakt że z czasem u mnie było ostatnio krucho,ale teraz już mam nadzieję będzie go więcej. Tym bardziej że w końcu mam wyczekany i wymarzony urlop :)
Usuńwięc w końcu będę odwiedzać moich ulubionych Blogerów :)
Pozdrawiam i miłej nocki Tobie życzę.
Och, w takim razie ciesz się urlopem!
UsuńA noc będzie pod gołym niebem w większości z dobrym winem i moją ulubioną Schiacciatta con L'uva, którą właśnie wyjęłam z piekarnika!
Pozdrawiam serdecznie!
He he, u mnie remis, bez dwóch zdań bo obie tarty zapowiadają się bosko :-D To zdecydowanie moje smaki :-D
OdpowiedzUsuńJoanno! Remis to wynik najlepszy z możliwych w tej rozgrywce;)
UsuńPozdrowienia!
obie wersje na pewno fantastyczne, z orzechami już wyobrażam sobie smak, ale z kozim serem to dla mnie nowość, a przy tym zachwycam się, bo uwielbiam nowe smaki!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że obie wersje zyskały aprobatę;)
UsuńPozdrowienia!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńjejku ta z kremem orzechowym - marzenie :) jako niepoprawna wielbicielka orzechów i śliwek, jest wprost idealna
OdpowiedzUsuńKaś! A wiesz, że to marzenie jest całkiem łatwe do spełnienia?!
UsuńPozdrawiam!
śliwki, jak ja je lubię! :)
OdpowiedzUsuńMagdo! To świetnie! Częstuj się:)
Usuńwybieram tę na słodko - uwielbiam miodowy smak śliwek i połączenie go z orzechowym kremem to po prostu bajka :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
"Po prostu bajka" - nawet nie wiesz jak bardzo to określenie pasuje do słodkiej wersji, ale do słonej też;P
UsuńPozdrawiam!
Przepysznie wyglądają te tarty! Chętnie bym jedną taką teraz zjadła :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję! Mogę poczęstować Cię teraz jedynie wirtualnie...
UsuńPozdrowienia!
Słona tarta byłaby dla mnie pięknym uwieńczeniem pracowitego dnia.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie smakowe kompozycje.
A lato szczęśliwie trwa prawie do końca września.
Cieszmy się nim!
Miło mi to czytać.
UsuńDla mnie wrzesień, to babie lato i piąta pora roku.
Pozdrowienia!
i znowu przecudowne tarty które uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńMagda! Dzięki wielkie i równie wielkie całusy:)
UsuńJestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńJa też - że słyszę to z Twoich ust!
UsuńUściski!
A czy tę tartę z kozim serkiem można zrobić w papilotkach na muffinki czy ciężko będzie upiec i nie zrobi takiego ładnego wrażenia?
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz upiec w formie na muffinki, to oczywiście można - pamiętaj tylko, żeby natłuścić każde wgłębienie - wtedy nie będzie problemu z wyciągnięciem upieczonego korpusu. Natomiast z papilotkami będzie o tyle kłopot, że z pewnością nie zachowają takiego równego kształtu - podczas wykładania ich surowym kruchym ciastem powyginają się nieco..
UsuńPozdrawiam!
Cudne są te tarty. Pięknie się prezentują, aż mam chęć sięgnąć i zjadać:).
OdpowiedzUsuńKochana, a jaką książkę o podróży w czasie czytasz? Chętnie też bym poczytała taką:).
Ściskam ciepło:*
Majanko! Dziękuję:) Och, co tu zrobić żebyś mogła sięgnąć i zabrać?!
UsuńA książka, o której pisałam, to była Noc Wyroczni Paula Astera - jest tam taki wątek podróży w czasie, ciekawy, choć niestety, podobnie jak cała książka, potencjał dosyć miernie wykorzystany...
Pozdrawiam!
mi słona, mi! ja chcę!
OdpowiedzUsuńA proszę, proszę!
UsuńAnno-Mario, lato się jeszcze nie kończy, to dopiero początek babiego lata! A tartę poproszę na słono i plik pięknych zdjęć na osłodę...
OdpowiedzUsuńJa wiem, wiem, ale dla mnie to prawdziwe lato już się właściwie skończyło, teraz nadeszła pora babiego lato, które dla mnie jest piątą porą roku - inną, choć równie mocno uwielbianą:)
UsuńCzęstuj się:)
genialne [przepisy.. i wspaniale sie czyta... fakt czasy sie zmieniły i to bardzo:(
OdpowiedzUsuńSmerfetko! I mi miło czyta się Twoje słowa - dziękuję:)
Usuńbardzo ciekawa ta na słono, jeszcze nie próbowałam tak śliwek, czas najwyższy:)
OdpowiedzUsuńsianko! O tak, czas najwyższy, zwłaszcza, że sezon śliwkowy w pełni:)
UsuńPolecam i pozdrawiam!
Śliwki to moje ulubione owoce. ak zwykle przepysznie u Ciebie ;] Wpadłam jak śliwka w kompot ;] pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAdi! Jak miło! Skoro wpadłaś, to już koniecznie zostań na dłużej:)
UsuńSerdeczności!
Zazdroszczę tej stareńkiej śliwy.
OdpowiedzUsuńCudownie mieć taką w ogrodzie
i wspomnienia mieć takie wspaniale:)
A tartę, na słono poproszę!
Magdo! Pamięć tej śliwy sięga naprawdę daleko...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Moje oczy już jedzą Twoje śliweczki
OdpowiedzUsuńMogę dosypać dokładkę węgierek, bo jeszcze mnóstwo ich zostało:)
Usuńmało komentuje u Ciebie ..ale czerpie inspiracje z czytania twojego bloga ... masz zawsze tyle komentarzy ze juz wsyztsko co chcem napisac jest zawsze w nich zawarte;)
OdpowiedzUsuńwiec:
Kochana nominowalam cie do wyróznienia :))) Versatile Blogger Award :)
za inspirujący i lekko czytajacy sie blog :)))
http://olesia-nagazie.blogspot.co.uk/2012/08/versatile-blogger-award.html
pozdrawiam
Olesiu! Dziękuję! Cieszy mnie każda wizyta i ta zaznaczona komentarzem i ta milcząca:)
UsuńPozdrowienia!
Obie tarty są cudowne. Ja zjadłabym tę na słodko, mąż tę wytrawną i wszyscy byliby zadowoleni. Obie ze śliwkami! :)
OdpowiedzUsuńA ja powróciłam właśnie z raju, również nieprzystającego do tego świata. Wiejski, błogi spokój, latarenki świecące przy wejściu starego domu, przemili gospodarze, pyszne wędzone sery, góry. I śliwki żółte na okazałym drzewie.
A kody kreskowe ostatnio zdumiały mnie podczas zwiedzania średniowiecznego zamku, gdy zobaczyłam je na... ekspozycji broni.
Pozdrawiam serdecznie!
Evitaa! Witaj po urlopie:) Z tego co piszesz, to było tak, jak i ja lubię!
UsuńSerdeczności!
Uwielbiam śliwki i wszelkie potrawy z nimi :)
OdpowiedzUsuńJa również nominowałam Cie do wyróżnienia Versatile Blogger Award :))
http://kruchebabeczki.blogspot.com/2012/08/versatile-blogger-award.html
beti! Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
UsuńAnno- Mario, dobrze wiesz, że nieustannie mnie zachwycasz pomysłami i zdjęciami. Stąd też nagroda Versatile Blogger Award mknie do Ciebie wirtualnie :-) http://www.skoraczek.blogspot.com/2012/08/versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Joanno! Jesteś nieustannym powodem moich rumieńców! Dziękuję:)
Usuńwygląda niesamowicie :) karmelizowane śliwki stają się moim marzeniem... :) mniam
OdpowiedzUsuńA to marzenie jest niemal na wyciągnięcie ręki;)
UsuńMam ochotę na Twoją słoną tartę ze śliweczkami :) Pysznieee tu u Ciebie, będę częściej wpadać :)
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo i dziękuję za miłe odwiedziny!
UsuńZapraszam znów i pozdrawiam:)
Dla mnie na słodko, bo słodka pupcia ze mnie ...ale i tą na słono bym nie pogardziła:) .... pamietam te kasy Kochana i to ja co tydzień szłyśmy z Dziadziem do sklepu i tam Dziadzio kupował nam papierową torebkę pełną bez ....takich prawdziwych, bez sztucznych dodatków:) ..... pamiętam smak oranżady w proszku i ludzi, którzy umieli docenić skarby ogrodu, sadu czy pola .... to były cudowne czasy, sprzed ery komputera. Pozdrawiam ciepło Kochana .... do zobaczenia w świecie bez kresek:)
OdpowiedzUsuńPS. Moje dziecko jest np. inne bo w wieku 4 lat nie ma jeszcze swojego komputera i pokoju naszpikowanego pistoletami .... jakież to dziwne, co?:):):)
Jolu! A więc decydujesz się na dwie - najlepszy wybór;D
UsuńMój Syn nigdy nie miał pistoletu i nie sądzę, żeby coś się w tej kwestii zmieniło, a komputer dostał parę miesięcy temu, ale i tak najbardziej zajmują go zupełnie inne sprawy ...
Piękne wspomnienia masz - dziękuję:)
Pozdrawiam Cię!
...i bardzo dobrze:) ja bym chciała, żeby moje Dziecię miało tak szczęśliwe dzieciństwo jakie ja miałam ....bez gier komputerowych, za to z poobdzieranymi kolanami, szczęsciem w oku i przyjaciółmi u boku.... bo to jest prawdziwe dzieciństwo:). Nam wiele brakowało (patrząc na to co teraz można wszędzie dostać), ale dzieki temu umieliśmy docenić to co mamy:) pozdrawiam Kochana:) znikam wtulić się w Męża:)
UsuńJolu! Jestem dokładnie tego samego zdania!
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie:*
Z ogromną przyjemnością nominowałam Cię do Versatile Blogger Award :) Zapraszam do mnie: kulinarnapasja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńjelko! Bardzo Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
UsuńBardzo to miłe - ogromnie dziękuję!
OdpowiedzUsuńTarta z kozim serem mnie kusi - mocno! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Daj się skusić do końca;)
UsuńPozdrawiam!
Wygląda wspaniale i pewnie jeszcze lepiej smakuje...rozmarzyłam się. Piękny blog :-)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za miłe odwiedziny!
Usuń