To nie jest post komercyjny.
Nie zostałam handlarką skór.
Nie chcę kupić ani sprzedać ciepłego kożuszka.
Nie mam też w szafie (i tak z pewnością pozostanie) nowego futerka, którym chcę się pochwalić.
Wróciliśmy z wakacji.
Z walizkami pełnymi bezcennych wspomnień.
Z torbami napęczniałymi od niezliczonych wybuchów śmiechu i niczym nie skrępowanej radości.
Z pomalowanymi słońcem twarzami.
Z jasnymi promykami wplątanymi między rozwiane wiatrem włosy.
Z kieszeniami szortów wypchanymi kamyczkami zbieranymi przez M.
Z setkami magicznie zapisanych stron książki ulubionej pisarki.
Ze skrzynką aromatycznych win, które butelka po butelce odkorkują ciepłe wspomnienia - będziemy się nimi rozgrzewać w jesienne wieczory.
Z nowym zapasem sił, których musi nam wystarczyć do następnego lata.
Ze smakiem domowych wiejskich serów odkrytych na pachnącym brzoskwiniami targu, pośród tętniących niezrozumiałym gwarem stoisk z kwiatami, arbuzami, niezwykłej urody bakłażanami, miniaturowymi kapustami, makaronami, kogutami, kaczkami i wielkimi jak balie kociołkami (do gotowania nad paleniskiem).
Z nowymi foremkami (hurraaaa), miseczkami i pięknym naczyniem do pomidorów.
Z ponad tysiącem zdjęć.
Ze skrzynką moich ulubionych, aksamitno-soczystych brzoskwiń.
I z ...psem!
Może Was to nie dziwi, ale dla nas to nadal niemałe zaskoczenie! W moim domu nie było psa od ponad ćwierć wieku. Po dekadzie mruczącego panowania, w porywach pięciu, kotów, z różnych przyczyn nastał okres "bezzwierzęcy" i jeszcze dwa tygodnie temu nic nie wskazywało na to, że wkroczymy w erę psa!
A jednak piętro niżej wielki, wygodny i do niedawna zarezerwowany wyłącznie dla mojego Taty fotel, zajmuje teraz czarny, futrzasty szczeniak! Podrzucony przez kogoś do ogrodu domu, w którym mieszkaliśmy, od początku nas w sobie rozkochał. Wtulony w koszyk, na kolanach mojej Mamy pokonał spory kawałek Europy i mimo choroby lokomocyjnej obudził się rano z radośnie rozmerdanym ogonem. Mamy wielką nadzieję, że ta nowa, niespodziewana przyjaźń przetrwa wiele lat!
P.S. Nadal nie wybraliśmy imienia! Jeśli macie pomysł, jak nazwać tą psinę - bo to ONA - będę Wam niezmiernie wdzięczna:)
Chciałam pokazać Wam kilka zdjęć, ale potwornie trudno wybrać z tak wielkiej ilości choć mały zestaw "the-best-of". Przynajmniej namiastkę postaram się przygotować w następnym poście.
Chciałam napisać krótko, ale znów się rozpisuję, mimo iż, wróciłam z postanowieniem krótszych postów. Mam wrażenie, że każdy kolejny coraz bardziej się rozrasta i boję się, że nie starczy Wam cierpliwości, by dotrwać do przepisu.
No właśnie! Przepis! Pora na aksamitną skórkę i bezowy kożuszek, czyli brzoskwinie zapiekane w bezach z lodami orzechowymi. Tam skąd wracam, brzoskwinie są niebywale smaczne. Ciągle nie mogę się zdecydować, którą odmianę lubię najbardziej, więc zajadam się na przemian wszystkimi. Uwielbiam ich aksamitną, cudownie ciepłą od kolorów skórkę, soczysty środek, miękkość, smak, sok, wygląd. Nawet pestki mają najładniejsze ze wszystkich owoców.
Kocham brzoskwinie. Uwielbiam bezy. Mam słabość do lodów. Chcę jeszcze bardziej polubić amaretto. Łączę wszystko, by spotęgować przyjemność. Dla mnie to zdecydowanie najcudowniejszy deser tego lata.
Chrupiąca z wierzchu beza kryje słodką piankę otulającą soczystą brzoskwinię, w środku której zamiast pestki czekają na nas nasączone amaretto ciasteczka. Ciepłą słodycz cudownie chłodzi orzechowy smak lodów. A kiedy patrzę na te bezowe kule widzę duże, strzępiaste hortensje - moje ukochane kwiaty w ogrodzie. Chwilo trwaj!
BRZOSKWINIE ZAPIEKANE W BEZACH Z LODAMI ORZECHOWYMI
/na 4 porcje/
4 dojrzałe brzoskwinie
3 białka
szczypta soli
160 g cukru, najlepiej drobnego do wypieków
garść ciasteczek amaretto
likier amaretto
lody orzechowe (ja użyłam domowych, przepis niżej)
Piekarnik rozgrzać do temperatury 190 stopni.
Brzoskwinie umyć, przepołowić i wyjąć pestki. Następnie ułożyć na płaskim talerzu nacięciem do dołu i polać z wierzchu wrzącą wodą, i zaraz po tym zimną wodą. Obrać ze skórki (większość dojrzałych brzoskwiń można obrać ze skórki bez tego zabiegu).
Ciasteczka amaretto pokruszyć, wsypać do miseczki i zalać amaretto - ilość likieru powinna być wystarczająca do tego, aby okruszki nim nasiąknęły i utworzyły dość zwartą "papkę". Do każdej połówki, w miejsce wyjętej pestki włożyć łyżeczkę nadzienia amaretto. Nadziane połówki brzoskwiń złożyć razem i położyć na wyłożoną papierem do pieczenia blachę.
Białka wlać do dużej, suchej miski, dodać szczyptę soli i ubijać na sztywną pianę. W połowie ubijania zacząć dosypywać stopniowo cukier i dalej ubijać do uzyskania sztywnej, lśniącej piany. Każdą z brzoskwiń za pomocą łyżki obłożyć dokładnie masą bezową. Wstawić do piekarnika na ok. 15-20 minut, do momentu, aż beza lekko się zrumieni. Podawać z lodami orzechowymi.
LODY ORZECHOWE
200 g słodzonego mleka kondensowanego
300 g śmietany kremówki
mielone orzechy włoskie (nie ważyłam, dosypywałam do masy do smaku)
* inspiracją był przepis z książki Desery wydawnictwa Konemann.
** ten przepis to moja propozycja do akcji Morelkowo - brzoskwiniowo 2 prowadzonej przez Kabamaigę.
Witaj Aniu-Maryjko! Widzę, ze Twoje brzoskwinie również są niezwykle erotyczne :) Przewspaniały pomysł!
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam.
Aniu! Cudownie, że wróciłaś. Wiesz co? Brakowało mi Twoich długich, acz niezwykle ciekawych postów. I ani mi się waż je skracać - tak jest dobrze! ;)
OdpowiedzUsuńCo do imienia dla psinki - niestety nigdy w takich tematach nie byłam dobra, więc niestety nie jestem w stanie pomóc... Za to w zjedzeniu takiego deserku pomogłabym bardzo chętnie; lekko i letnio.
Ściskam! ;*
Zdjęcia i przepisy są niesamowite, chciałoby się spróbować wszystkiego, na każdym etapie "produkcji", ale nie mam w domu akurat nic co mogłoby być choć substytutem brzoskwiń, amaretto, mleka skondensowanego, kremówki... Popatrzę jeszcze chwilę, obliżę ślinkę, może wystarczy...
OdpowiedzUsuńA psinka przypomina mi dzieciństwo - mieliśmy takiego kundla, wiernego kompana, kropla w kroplę mój Ciapek :)) Imię było zmyłką, był zwinny, sprytny i bardzo hałaśliwy ;) Nie lubił listonosza, księdza i sąsiada p. Karola, po szczekaniu było wiadomo, który z nich zawitał;)) I chociaż mało zwierzaczkowa jestem - zatęskniłam. Pozdrawiam serdecznie!
wspaniałe, fenomenalne te brzoskwinie! takie coś w stylu jajka-niespodzianki ;]
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe i obiecujące. cudne ;d
jak przyjemnie jest przyjśc tutaj wieczorem.. otulic się fioletowym kocem i pobyc trochę z Tobą. choc tak daleko..
OdpowiedzUsuńchłonę słowa i obrazki piękne. już się nie mogę doczekac większej ilości wspomnień wakacyjnych.. są na pewno niesamowite.
i że psinkę nam jeszcze pokażesz liczę.. jest taka urocza. choc zupełnie nie mam pomysłu jakie imię do niej pasuje..
brzoskwinie.. tak, lubię. te nie do końca dojrzałe.. te twarde i takie z których sok nie spływa po brodzie.. i te pestki.. rzeczywiście ładne, a wyrzucane prędko do kosza.
deser cudowny, jak każdy, który tutaj znajduję.
ściskam ciepło i cieszę się, że już jesteś.
Anno, a kiedy Ty te brzoskwinie wyczarowałaś???
OdpowiedzUsuńSą cudowne.Szkoda,ze nie można po prostu po jedną sięgnąć.
Z imieniem dla psiaka się nie spiesz,samo przyjdzie...
O matko, jakie to musi być boskie. Nawet pięć pochłoniętych ciastek z czekoladą jakoś mnie nie hamuje przed sięgnięciem po taką brzoskwinię - chwała, że nie ma możliwości wyciągnięcia ich z ekranu ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś psinę - zwała się Kreska. Myślałam także o Kropce ;) Natomiast prawda jest taka, że nieważne jak pies ma na imię, zawsze w zależności od okoliczności woła się na niego inaczej...
Ależ się cieszę, że jesteś z powrotem. Radosna, wypoczęta i z nowymi pomysłami. Czekam z niecierpliwością na zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAniu, ale smakołyki serwujesz. Krucha beza, ciepła brzoskwinia z chrupiącym ciasteczkiem wewnątrz a wszystko to z lodami, bardzo fajne połączenie różnych konsystencji, które razem tworzą pyszną całość.
OdpowiedzUsuńA psina urocza:)
Śliczne zdjęcia i smakowity przepis. Może się skuszę w następny weekend... Zjadłabym coś słodkiego...
OdpowiedzUsuńA psiak cudowny - i jaki dzielny, tyle przewędrował, żeby znaleźć swój dom! A imię samo przyjdzie. Mnie by do niej pasowało Azu, Azik, Azura.
Pozdrawiam
sama nie wiem, czy fajniejsze te brzoskwinie, czy psiak! :)
OdpowiedzUsuńi psiak cudowny i brzoskwinki i ciasteczka i wspomnienia wakacyjne.. tak milutko się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńzapieraja dech w piersiach. najadlam sie zdjeciami ;-)
OdpowiedzUsuńBezowe brzoskwinie - Super! Też mam tę książkę i pozostałe z tej serii. Są naprawdę fajne:) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńAniu przepis jak zwykle fantastyczny. Gratuluję nowego członka rodziny. My się jeszcze nie odważyliśmy, chociaż cały czas myślę o jakiejś miauczącej istocie(uwielbiam koty) :)
OdpowiedzUsuńWitaj z powrotem!
OdpowiedzUsuńBrzoskwinki wyglądają absolutnie fantastycznie i pomysłowo. Przepiękny deser.
Bardzo ale to bardzo się cieszę, że przygarnęłaś psinkę - jest cudna i z pewnością z wdzięcznością pokocha swoich nowych Właścicieli. Ludzie litujący się nad samotnymi zwierzętami są zawsze godni podziwu i naśladowania. I ja mam (kolejną...) psią biedę od dwóch tygodni :)
Nie wiem gdzie byłaś, ale ja właśnie jestem w kraju, gdzie brzoskwinie ociekają sokiem i smakują tak jak nigdy dotąd. Przepis jest wspaniały. Mam w domu zamrożone białka, więc może jak wrócimy uda mi się go przygotować.
OdpowiedzUsuńAniu, cieszę się, że wróciłaś i że wypoczęłaś!
OdpowiedzUsuńBrzoskwinie to moje ukochane letnie owoce. Mogłabym je jeść na okrągło! Taki deser, to coś wspaniałego:)
Psiak jest śliczny, ciekawa jestem na jakie imię się zdecydujesz:)
Możesz pisać notki bez końca i tak mi się nie znudzą. Ja też wróciłam z wakacji i nadrabiam zaległości w czytaniu (nie było ta jednak netu, no i dobrze). A te brzoskwinie powinny trafić na królewski stół!
OdpowiedzUsuńPieskowi ciężko nadać imię, znając go tylko ze zdjęcia. Może Peszka albo Prunia (to od francuskiej i łacińskiej nazwy brzoskwiń właśnie, chociaż ona nie jest brzoskwiniowego koloru ;-)
wydrukowałam przepis, kupię owoce i zrobię :) tylko ja ym chciala z morelami :) :) Bo jak brzoskwinie to muszą byc dla mnie malutkie, ja lubię małe słodkości. Miłej niedzieli aniu! :)
OdpowiedzUsuńCudowny psiak! ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wakacje się udały. :)
Jak cudownie, że wróciłaś jakoś tak nudno bez Ciebie.
OdpowiedzUsuńPsy to kochane stworzenia, moja pupilka miała na imię Elza, choć kiedyś zanim ją przygarnęliśmy nazywała się Aida. Była to cudowna,inteligentna dobermanka. Jak byłam smutna siadała obok i tuliła swój zgrabny łepek do moich policzków. Jednak w zeszłym roku dzień przed Wigilią musiałam ją uśpić... straszny jest ból po stracie takiej przyjaciółki ;-(.
Może troszkę smutno się zrobiło ale pies to naprawdę cudowny kompan życia. Ja prędko takiego drugiego nie znajdę.
Brakowało mi na urlopie Twoich opowieści.
OdpowiedzUsuńBrzoskwinie muszą być pyszne!
Serdeczności!
ChilliBite! Masz rację, brzoskwinie są niebywale erotyczne! Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńZaytoon! Dziękuję za takie miłe słowa i powitanie. Imię nadal niepewne, ale psiak z dnia na dzień coraz bardziej NASZ!Uściski:)
Asi! Bardzo dziękuję za odwiedziny i Twoje wspomnienia. Serdeczności!
Karmel-itka! Witaj! Pozdrawiam Cię serdecznie!
Asiejko! Dziękuję za to powitanie i słowa:)
Amber! A to wcale nie jest pracochłonny deser - zapas białek mam zawsze w lodówce, a ochotę na słodkości również niezmiennie wielką:) Całusy!
Arven! Też tak uważam jeśli chodzi o ekran komputera, nie wiem jakbym wyglądała, gdyby dało się kosztować wszystkie blogowe wspaniałości! Pozdrowienia:)
Lo! Dziękuję!!! Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Kornik! Tak, dla mnie to idealne deserowe połączenie. Pozdrowienia!
Usagi! Oj, skuś się, warto! Dziękuję za "psi" dodatek;) Pozdrawiam!
Paula! Powiem Ci szczerze, że moim zdaniem jest remis!
Olivio! Witam i dziękuję za wizytę!
Zuza! Cieszę się, że deser się podoba. Serdeczne pozdrowienia!
Aniu! Tak, ta książka jest jedną z moich ulubionych, cała serią także. Pozdrawiam!
Ewo! A my właśnie dotąd koty mieliśmy, ale już teraz wiem, że pies to cudowne towarzystwo! Pozdrawiam!
Natalio! Dziękuję! Może zgłoszę się po jakieś rady do Ciebie, bo sporo musimy się nauczyć. Serdeczności.
Kabamaigo! A to zazdroszczę, bo mój zapas brzoskwiń już w całości zjedzony. Polecam ten deser i pozdrawiam!
Kasiu! Ja także uwielbiam brzoskwinie! Co do imienia to wciąż szukamy .... Uściski!
Mamamarzyniu! Dziękuję za miłe słowa psie propozycje! Prunia to mój faworyt - zobaczymy...
Kuchareczko! Oj, z morelami to ja też bym chciała koniecznie spróbować! Daj znać jak smakowały! Pozdrawiam Cię:)
Jagienko! Dziękuję! za kolejną Twoją historią także bardzo jestem Ci wdzięczna! Uściski!
Paulino! Bardzo dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam! Mam nadzieję, że Wasze wakacje były udane!
niewiem jak to sie dzieje ale chyba uzależniam się od twoich postów, zazdroszczę takiej lekkości pisania :)) cieszę się że wróciłaś zadowolona i wypoczęta z urlopu :)) pozdrawiam i ściskam :))
OdpowiedzUsuńPiegusku! Jak mi miło - bardzo dziękuję za tak miłe słowa:) Również serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmniam mniam mniam!:D
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis. :D Kupiłam ostatnio za dużo, jak na moje możliwości, ciasteczek amarettini; a tak będzie można je wykorzystać w zupełnie nowej odsłonie. :)
OdpowiedzUsuń