Coś ją lekko unosi.
To para wymyka się z garnka i roznosi wieści pisane zapachem.
Chochla staje na baczność gotowa rozpocząć ceremonię.
Na jej znak łyżki ustawiają się w orszaku, a talerze piętrzą jeden na drugim.
Panie, panowie na stół wkracza
Jej Wysokość Zupa!
Parująca, ciepła, domowa, rozgrzewa i dodaje otuchy. Czasem zjadana tylko u Mamy, czasem odkryta podczas dalekiej podróży.
Zupa - przez wielu uwielbiana, bywa czasem traktowana bez należnego szacunku i usuwana z domowego menu.
Nie u nas. Dla Amber z Kuchennymi Drzwiami i dla mnie, Anny-Marii z Kucharni, to ważne danie, pełne niezwykłych wcieleń, smaków i inspiracji.
Ugotowałyśmy dla Was zupę - siadajcie i częstujcie się!
Otóż, choć trudno w to uwierzyć, istnieje zupa, którą gotuje się z ... kamyków! Pisze o niej Pier Luigi Manachini w eseju " Bulion z kamyków" opublikowanym w książce "Slow Food - produkty regionalne robią karierę".
"Głównym składnikiem były 'gąbczaste' kamyki z Livorno. Po wydobyciu z morza natychmiast wkładano je do wiadra i zalewano wodą, aby nie weszły w kontakt z powietrzem, gdyż wtedy nabrałyby nieprzyjemnego zapachu. Giovanni Petagna, miłośnik tradycji kulinarnej Livorno, wspomina, jak oddawał wiadro kamyków ciotce, a ta wkładała je do garnka, wlewała trochę wody morskiej, a potem dodawała świeżą wodę i kilka warzyw. Następnie zawartość garnka gotowano. W rezultacie otrzymywano rosół, który po ugotowaniu filtrowano przez kawałek materiału, aby usunąć ziarenka piasku i podawano bardzo gorący z dodatkiem krótkiego makaronu, a czasem także z niewielką ilością oliwy." *
Można zatem śmiało powiedzieć, że nie ma rzeczy, z której nie dałoby się ugotować zupy. To danie daje bowiem wyjątkowo duże, niemal nieograniczone pole do popisu. Nie wymaga ścisłych receptur, najczęściej bowiem kierujemy się własnym smakiem, intuicją i tym co mamy pod ręką.
Garnek na zupę jest chyba najbardziej tolerancyjnym naczyniem. Przyjmie najbardziej niezwykłe połączenia i pod warunkiem, że odpowiednio je doprawimy i ugotujemy z uczuciem, podaruje nam talerz pysznej, dymiącej smakiem zupy.
Garnek na zupę jest chyba najbardziej tolerancyjnym naczyniem. Przyjmie najbardziej niezwykłe połączenia i pod warunkiem, że odpowiednio je doprawimy i ugotujemy z uczuciem, podaruje nam talerz pysznej, dymiącej smakiem zupy.
Myślę sobie, że bez względu na to, jak dziwne i egzotyczne zupy czasem jadamy, tak naprawdę ta najpyszniejsza, ulubiona jest tylko jedna. U jednych to pomidorowa Mamy, u innych niedzielny rosół u Babci. To smaki, które niełatwo odtworzyć, zwłaszcza jeśli brakuje najważniejszego składnika - atmosfery, domu lub Osoby, która tą zupę gotowała.
Jadłam wiele zup - bogatych, dziwnych, podanych i udekorowanych tak, że czasem aż szkoda było je zjadać, ale żadna z nich nigdy nie smakowała mi tak, jak Karolkowa zupa biedaków. To zupa, którą tradycyjnie gotowało się w naszym domu na św. Jana, kiedy zaczynały się pierwsze wykopki młodych ziemniaków.
Wielkim szczęściem jest dla mnie to, że w niejednych wykopkach zdążyłam Karolce pomagać. Cudowne to były chwile. Nie wiem jak to działało, ale w dniu, w którym Karolka zarządzała wykopki, z okolicznych domostw nagle zaczynały schodzić się do nas polnymi dróżkami drobniutkie Babulinki. Każda w chusteczce na głowie, w fartuszku, dziarsko kroczyły z kopaczkami, by pomóc sąsiadce.
Uwielbiałam je wszystkie, ich historie, pomarszczone twarze, śmiechy, żarty, po prostu magiczną obecność, atmosferę, której dziś nie da się już odtworzyć. Większość z nas nawet nie zna swoich sąsiadów i już z pewnością nie wyobraża sobie, że mogliby przyjść bez zapowiedzi i przesiedzieć pół dnia lub dłużej, zjeść razem obiad, popracować w ogródku, po prostu być razem.
Do jednej z tych Babulinek chodziło się z bańką po mleko i masło. Później na parapecie kuchennego okna stawiało się gliniany garnek na zsiadłe mleko. Śmietaną, która zbierała się na wierzchu, Babcia smarowała kromki świeżego chleba. Gdy wszyscy zajęci byli pracą w polu, nie było czasu na wymyślne gotowanie, a trzeba było nakarmić pomocników. Co najlepiej pasuje do młodych ziemniaczków? Oczywiście kwaśne mleko!
Skąd Karolka miała przepis na zupę z kwaśnego mleka? Może zasłyszała od jednej z Babulinek, a może wpadła na ten pomysł robiąc domowy twaróg? Tego nie wiem. Nie wiem też czy zupa biedaków, jak ją nazywała Karolka, gotowana była w innych domach. A może ktoś z Was ją zna? **
To prosta zupa. Z minimum składników. Trzeba tylko pamiętać, by parę dni wcześniej odstawić w ciepłe miejsce garnek z tłustym mlekiem, takim prawdziwym, od gospodarza. Gotowe kwaśne mleko podgrzewa się bardzo powoli na małym ogniu aż zacznie oddzielać się serwatka i powstaną grudki, jak przy robieniu twarogu. Pod koniec gotowania, gdy grudki stwardnieją dodaje się zebraną z kwaśnego mleka śmietanę, szczyptę soli, sporo kminku i na koniec koperek.
Do tego młode ziemniaczki. U Karolki były to zawsze te najmniejsze, najdrobniejsze, gotowane w całości ze skórką. Tylko tyle i aż tak wiele.
Powstaje zupa o smaku cudownym, prostym, wyrazistym. Wspaniale smakuje na ciepło, choć latem podczas upałów uwielbiam zjadać ją na zimno, jak orzeźwiający chłodnik.
Zupę biedaków nauczyła mnie gotować Mama, którą wcześniej uczyła Karolka. Wszystkie naczynia i sztućce, które widzicie na zdjęciach należały jeszcze do mojej Prababci. Z najmniejszego glinianego garnka pewna Babulinka, którą Pradziadkowie przygarnęli do domu, karmiła w dzieciństwie moją Mamę-niejadka. Pokój na strychu, w którym po wojnie mieszkała ta Babulinka stanowi teraz część mojej kuchni.
** Wszystko ma swoje miejsce i czas, ludzie i wydarzenia pojawiają się w naszym życiu zgodnie z jakimś tajemniczym porządkiem, który nie przestaje mnie zaskakiwać. Kilka godzin po napisaniu tego posta spotkałam Znajomą, z którą łączy mnie uwielbienie do jedzenia i gotowania. Opowiedziałam jej o tej zupie będąc pewna, że nigdy o niej nie słyszała. Myliłam się! To także zupa jej dzieciństwa, do której co roku powraca! Gotowana kiedyś w jej domu wyłącznie przez prababcię, nazywana była ... przykucanką! Co za nazwa, co za historia! Będę szukać dalej - może znajdę jeszcze kolejnych przykucankowych wielbicieli...
Wielkim szczęściem jest dla mnie to, że w niejednych wykopkach zdążyłam Karolce pomagać. Cudowne to były chwile. Nie wiem jak to działało, ale w dniu, w którym Karolka zarządzała wykopki, z okolicznych domostw nagle zaczynały schodzić się do nas polnymi dróżkami drobniutkie Babulinki. Każda w chusteczce na głowie, w fartuszku, dziarsko kroczyły z kopaczkami, by pomóc sąsiadce.
Uwielbiałam je wszystkie, ich historie, pomarszczone twarze, śmiechy, żarty, po prostu magiczną obecność, atmosferę, której dziś nie da się już odtworzyć. Większość z nas nawet nie zna swoich sąsiadów i już z pewnością nie wyobraża sobie, że mogliby przyjść bez zapowiedzi i przesiedzieć pół dnia lub dłużej, zjeść razem obiad, popracować w ogródku, po prostu być razem.
Do jednej z tych Babulinek chodziło się z bańką po mleko i masło. Później na parapecie kuchennego okna stawiało się gliniany garnek na zsiadłe mleko. Śmietaną, która zbierała się na wierzchu, Babcia smarowała kromki świeżego chleba. Gdy wszyscy zajęci byli pracą w polu, nie było czasu na wymyślne gotowanie, a trzeba było nakarmić pomocników. Co najlepiej pasuje do młodych ziemniaczków? Oczywiście kwaśne mleko!
Skąd Karolka miała przepis na zupę z kwaśnego mleka? Może zasłyszała od jednej z Babulinek, a może wpadła na ten pomysł robiąc domowy twaróg? Tego nie wiem. Nie wiem też czy zupa biedaków, jak ją nazywała Karolka, gotowana była w innych domach. A może ktoś z Was ją zna? **
To prosta zupa. Z minimum składników. Trzeba tylko pamiętać, by parę dni wcześniej odstawić w ciepłe miejsce garnek z tłustym mlekiem, takim prawdziwym, od gospodarza. Gotowe kwaśne mleko podgrzewa się bardzo powoli na małym ogniu aż zacznie oddzielać się serwatka i powstaną grudki, jak przy robieniu twarogu. Pod koniec gotowania, gdy grudki stwardnieją dodaje się zebraną z kwaśnego mleka śmietanę, szczyptę soli, sporo kminku i na koniec koperek.
Do tego młode ziemniaczki. U Karolki były to zawsze te najmniejsze, najdrobniejsze, gotowane w całości ze skórką. Tylko tyle i aż tak wiele.
Powstaje zupa o smaku cudownym, prostym, wyrazistym. Wspaniale smakuje na ciepło, choć latem podczas upałów uwielbiam zjadać ją na zimno, jak orzeźwiający chłodnik.
Zupę biedaków nauczyła mnie gotować Mama, którą wcześniej uczyła Karolka. Wszystkie naczynia i sztućce, które widzicie na zdjęciach należały jeszcze do mojej Prababci. Z najmniejszego glinianego garnka pewna Babulinka, którą Pradziadkowie przygarnęli do domu, karmiła w dzieciństwie moją Mamę-niejadka. Pokój na strychu, w którym po wojnie mieszkała ta Babulinka stanowi teraz część mojej kuchni.
** Wszystko ma swoje miejsce i czas, ludzie i wydarzenia pojawiają się w naszym życiu zgodnie z jakimś tajemniczym porządkiem, który nie przestaje mnie zaskakiwać. Kilka godzin po napisaniu tego posta spotkałam Znajomą, z którą łączy mnie uwielbienie do jedzenia i gotowania. Opowiedziałam jej o tej zupie będąc pewna, że nigdy o niej nie słyszała. Myliłam się! To także zupa jej dzieciństwa, do której co roku powraca! Gotowana kiedyś w jej domu wyłącznie przez prababcię, nazywana była ... przykucanką! Co za nazwa, co za historia! Będę szukać dalej - może znajdę jeszcze kolejnych przykucankowych wielbicieli...
KAROLKOWA ZUPA Z KWAŚNEGO MLEKA, PRZYKUCANKĄ ZWANA
tłuste świeże mleko
kminek
sól do smaku
garść koperku
młode ziemniaki
Nie podaję proporcji - zupy będzie tyle, ile użyjecie zsiadłego mleka.Cała reszta - do smaku, na oko, jak kto woli.
kminek
sól do smaku
garść koperku
młode ziemniaki
Nie podaję proporcji - zupy będzie tyle, ile użyjecie zsiadłego mleka.Cała reszta - do smaku, na oko, jak kto woli.
Tłuste, świeże mleko (nie UHT, ani inne z kartonika - tylko prawdziwe!) przelać do garnka i ustawić w ciepłym miejscu na kilka dni. W zależności od temperatury kwaśne mleko będzie się zsiadało ok.3-4 dni, czasem szybciej - np. latem. W tym czasie nie ruszać garnka, dać mleku spokój - zrobi samo to, co trzeba. Śmietanę, która zbierze się na wierzchu zebrać i odłożyć - będzie potrzebna do zabielenia zupy.
Kwaśne mleko przelać do garnka i wstawić na mały ogień. Nie mieszać. Po chwili zacznie oddzielać się serwatka, a w mleku zaczną powstawać grudki. Nadal nie mieszać, trzymać dalej na średnim ogniu, aby wolno się gotowało, a grudki stawały się coraz bardziej drobne i twardsze. Trwa to ok. 15-20 minut. Pod koniec gotowania dodać szczyptę soli i kminek. Zamieszać i dodać śmietanę zebraną z kwaśnego mleka - zabieli zupę. Zamieszać, zagotować i zdjąć z ognia. Dodać świeżo siekany koperek.
Podawać z młodymi ziemniaczkami. Pycha!
* cytat pochodzi z książki Slow Food - produkty regionalne robią karierę, Carlo Petrini & Ben Watson, wyd. aBa
Aniu,CUDOWNA zupa!
OdpowiedzUsuńJa ją muszę ugotować,pewnie już jutro.
Przykucanka...śliczna nazwa.
Dziękuję za wspólne zup gotowanie.
Pysznie jest z Tobą w kuchni.
Całusy!
Amber! Cieszę się bardzo - zupa jest CUDOWNA! Tylko jak jutro?! Masz kwaśne mleko - takie domowe? Jeśli tak, to wsiadam rano w pociąg i na zupę jestem u Ciebie!
UsuńDziękuję!
Aniu, ja mam kwaśne mleko,bo co tydzień robię domowy serek.
UsuńNie rzuciłam słów na wiatr.
Miłej niedzieli!
Amber! To zmienia postać rzeczy:D
UsuńCmok :*
niesamowita ta zupa,wciąż przeglądam post i nie mogę się nacieszyć
OdpowiedzUsuń!
pozdrawiam!
Szana
www.gastronomygo.blogspot.com
Szana! I ja nie mogę się nacieszyć Twoimi słowami - dziękuję:)
UsuńWspaniała. Szkoda, że ja Karolka, nie mogę zarządzić wykopków.
OdpowiedzUsuńKarolina! Ależ wszystko możliwe - nawet to, że ja do Ciebie na te wykopki z moją kopaczką przyjadę;)
UsuńPozdrowienia!
ja się dołączę, bo uwielbiam wykopki:)
UsuńJolu! W grupie siła! Trzymam za słowo;D
UsuńUwielbiam popijać zsiadłym mlekiem młode ziemniaczki z koperkiem, ale o zupie z tych składników nigdy nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńNa pewno spróbuję, jak tylko pojawią się młode ziemniaki:)
Konwalie! Jeśli uwielbiasz ziemniaczki ze zsiadłym mlekiem to pokochasz i tą zupę!
UsuńSerdeczności!
Świetna zupa z kamieni jak nasza z gwoździa :),
OdpowiedzUsuńteż zawsze wierzę, że wszystko ma swoją kolej i nie dzieje się przez przypadek, bardzo lubię stwierdzenie, że przypadek jest wtedy, gdy Bóg chce pozostać in cognito, a to podobnej zupie jak Twoja słuchałam kiedyś ale ze starymi ziemniakami jako zalewajka, była to potrawa wielkopostna :)
Jo! Tą z kamieni to ja bym chętnie spróbowała....
UsuńŁadnie napisałaś - podoba mi się ogromnie moment z in cognito! Zapamiętam!
Zalewajka to u nas zupełnie inna zupa:)
Aniu ja nie mogę żyć bez zup! To u mnie podstawowe danie, jest na stole każdego dnia! Nie wyobrażam sobie jesienno-zimowego sezonu bez rozgrzewającej porcji gęstej zupy, z miseczki, głębokiego talerza, czasem z kubka lub filiżanki. Z domowym makaronem, grzankami z chleba lub polenty, po włosku, na sposób orientalny lub babciny rosół z kilkoma goździkami. Babcia obiecała mi, że przypomni sobie przepis na rosyjską solankę - sama nie gotowała, ale jadała tę zupę w młodości. Mimo, że nie przepadam za kwaśnym mlekiem to i tak jestem pod wrażeniem Twojego wpisu, zdjęć no i Babci Karolki, która jest jak romantyczna bohaterka powieści z międzywojnia! Pozdrawiam Cię przeserdecznie!
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Jednym słowem jesteś "zupożercą" :)
UsuńDziękuję za wszysko co napisałaś!
Serdecznie Cię pozdrawiam:*
po wtorkowym targu na ktorym zakupie zimniaczki i koper pobiegne do krowek po mleczko z kanka;)
OdpowiedzUsuńnie znam tej zupy choc juz czuje ze mi sie spodoba na zimno;)
sciskam i dziekuje;)
A.! Biegnij koniecznie:) Na zimno jest pyszno, tylko na tą wersję wciąż u nas za zimno:D
UsuńUściski!
Już niedługo, na majówkę, w ogrodzie, na słoneczku, usiądziemy zmęczeni, odurzeni powietrzem, przepracowani po grzebaniu w ziemi, a ja wtedy podam tą zupę! Ale będzie radość;-)
OdpowiedzUsuńAnno-Mario, ktoś się u mnie Tobą zainspirował, zobacz, zapraszam;-)
Anko! Jak mi będzie miło - koniecznie daj znać czy smakowała!
UsuńNie mogę wejść na Twój blog - co robić???
Nie mam pojęcia czemu, dziś wyjątkowo dużo miałam gości, więc powinno działać...
Usuńspróbuj może tędy: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/03/najlepszy-blog-kulinarny.html
do zobaczenia;-)
Anko! Nie wiem co się działo... Teraz już wszystko działa - a ja jestem zachwycona tym, co u Ciebie zobaczyłam!!!
Usuńjadłam kiedyś zupę z zsiadłego mleka, ale na wodzie z gotowanych młodych ziemniaków... samych ziemniaczków w niej nie pamiętam, ale to było bardzo dawno temu! więc to dopiero była zupa biedaków!!!:) wspominam jej smak jako ciekawostkę, niestety trudną do odtworzenia ze względu na brak prawdziwego mleka od gospodarza, te sklepowe zsiadłe smakują albo jak kefir, albo jak maślanka, ale to już nie to samo:)
OdpowiedzUsuńgoh.! U nas też się kiedyś gotowało zupę na wodzie z ziemniaków, ale zabielało mlekiem, ale nie zsiadłym. Do tej zupy kefir czy maślanka ze sklepu zupełnie się nie nadają...
UsuńPozdrowienia!
Aniu, uwielbiam te historie o Karolce, wiesz o tym :)
OdpowiedzUsuńU nas ta zupa jest jeszcze prostsza, właściwie to nawet nie zupa - ziemniaki ze zsiadłym mlekiem - młode ziemniaczki, zalane zsiadłym mlekiem, garść kopru, sól i już :))) To jest moje absolutnie ulubione danie - ex aequo z ziemniakiem z ogniska i kartoflakiem - i już tak bardzo nie mogę się go doczekać :)))
Ściskam :)
Monika! Wiem, wiem - dobrze mieć w Tobie wiernego Czytelnika tych historii!
UsuńZiemniaki z kwaśnym mlekiem to danie wyborne - mogłabym jeść i jeść! O kartoflach z ogniska mi nawet nie mów - kocham!!! Najbardziej te mocno przypieczone.... Och, marzenia - gdy śnieg za oknem!
Aniu, usłyszałam kiedyś, że cierpliwy nawet kamień ugotuje, więc i taka zupa by mnie nie zdziwiła. Poczęstuję się chętne taką zupą zapamiętaną jako smak dzieciństwa. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKamila, a ja tego powiedznia nie znam - dziękuję, bo przyda mi się bardzo w moich udrękach z moją cierpliwością czy raczej jej brakiem:D
UsuńPozdrawiam Cię!
Wspaniala opowiesc Aniu i pyszna zupa. Od razu przypomnialy mi sie wykopki u mojej babci, w korych tak chetnie zawsze uczestniczylam. Tylko zupy takiej nie bylo...:) A naczynka i sztucce wspaniale. Uwielbiam takie stare przedmioty...
OdpowiedzUsuńUsciski.
Majko! A pamiętasz może szkolne wyjazdy na wykopki do okolicznych gospodarzy? To była frajda, a jakie pyszne domowe jedzenie u nich:)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Tak ją sobie wyobrażam latem, gdy upał na zewnątrz, niby nie chce się jeść, a jednak jest coś, na co ma się ochotę... ta zupa jako chłodnik musi być cudowna...
OdpowiedzUsuńKasiu! Tak, na upały to zupa idealna - szkoda, że tak odległe teraz te upalne dni;)
UsuńPozdrawiam!
no tak, ja Maminego rosołu choćbym chciała, to nie odtworzę. Próbowałam..
OdpowiedzUsuńA do prawdziwego mleka to nie mam tutaj dostępu, a szkoda, bo skusiłabym się na zupę, i ser..Pozdrawiam cieplutko pomimo gradu, sterty burz i wiatru:))
Basiu! Tak, ja też mam kilka smaków, których nie potrafię odtworzyć, ale nie przestaję próbować...
UsuńSzkoda, że takiego mleka u Ciebie brak.
Pozdrawiam:)
Wspaniała zupa! Pełna wspomnień i czaru. Taką zupę chętnie bym zjadła, latem biegając boso po łące. Jakoś tak mi się kojarzy. Miło, spokojnie, bez trosk. Pysznie, radośnie, dziecięco.
OdpowiedzUsuńUściski Aniu:*
Majano! Boso na łące latem - obowiązkowo!
UsuńDziękuję i przesyłam uściski:*
Wpadłam po uszy, czytając ten post. Jestem wielkopolanką (a ściślej mówiąc - poznanianką mieszkającą od kilkunastu lat na wsi), Twoja zupa kojarzy mi się ze wszyskim, co znam z dzieciństwa i lubię. W moim domu robiło się domowy twaróg (moi rodzice mieszkali na obrzeżach miasta i mieli krowy), gotowało polewkę z kwaśnej śmietany, albo z maślanki, albo ostatecznie z serwatki. I zawsze tę polewkę podawało się z ziemniakami - latem z młodymi ze skórką i z obowiązkowym koperkiem, zimą z rozduszonymi na puree z cebulką...
OdpowiedzUsuńTakiej wersji nie znałam, ale bardzo mi się podoba. Jest to połączenie naszej polewki, twarogu i młodych ziemniaczków z koperkiem - wszystko, co lubię i do czego mam dostęp (mleko kupuję od sąsiada, a nie w sklepie, ziemniaki prawdę mówiąc - też, koperek zawsze rośnie w ogrodzie).
Wielkie dzięki za inspirację, tę prawie-nowość wypróbuję zaraz na początku sezonu Prawdziwych Młodych Ziemniaków i Koperku. Jakie to proste i tanie żarełko!
Pozdrawiam!
hajduczku! To wspaniale! Ja widzisz z samego południa Polski jestem, ale widać, że łączy nas miłość do podobnych smaków:)
UsuńTrzymam kciuki za szybkie rozpoczęcie sezonu i mam nadzieję, że zupa będzie Wam smakować!
Serdeczności:)
Dziewczyno, nie wiem jak Ty to robisz, masz w sobie jakąś taką magię, będę to pewnie powtarzać za każdym razem, przy każdym poście.. uwielbiam Cię czytać :) i wszystko co piszesz to prawda, tak ładnie ubrana w słowa.. no bo kto zna teraz swoich sąsiadów?
OdpowiedzUsuńGosiu! Zawsydzasz mnie - dziękuję! Ogromnie to miłe, co piszesz:)
UsuńBuziaki:*
ja podpisuje się pod wszystkim co tu wyżej napisała Gosia, z postu bije magia na kilometry ,a zupa to dla mnie coś nowego , nie znanego i bardzo kuszącego
OdpowiedzUsuńAlu! Byłam ciekawa czy ją znasz, bo Ty taką wyrocznią dla mnie jesteś! Może się skusisz w takim razie?!
UsuńUściski:)
Cudna. Uwielbiam taką prostotę:) A jak mój żołądek uwielbia...:)
OdpowiedzUsuńAniu! Dziękuję - bardzo się cieszę:)
UsuńSerdeczne pozdrowienia!
Rzeczywiście - zupa z kamieni ;) Ale oba przepisy nieco się jednak różnią. Może dlatego, że "Twój" jest włoski, a "mój" portugalski ;)
OdpowiedzUsuńMłode ziemniaczki - marzę już o nich :)
Oczko! A widzisz - coś jest na rzeczy z tymi kamiennymi zupami:D Niesamowite, że niemal w tym samym czasie o nich napisałyśmy!
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Rzekłabym: zgrałyśmy się koncertowo ;)
UsuńBa! Teraz chyba pora na bis, co Ty a to?!
UsuńTakie dziwne kwaśne zupy to polska, chłopska specjalność. Znam z dzieciństwa te żury na maślance, barszcze z kapusty kiszonej ze śmietaną... Pyszne i piękne, Anno-Mario!
OdpowiedzUsuńAn-no! Masz rację, niegdzie indziej takiego zamiłowania do kwaśności nie spotkałam:)
UsuńPozdrowienia!
Wooooow, o takiej zupie nie słyszałam. Ale coś mi się wydaje, że będzie pyszna. Już sam fakt, że ta zupa uda się tylko pod warunkiem, że użyje się prostych składników, naturalnych nieskartonikowanych, niezuhaconych. Ta zupa wykazuje niebywały potencjał. Trzeba tylko mnie, miastowej znaleźć krowę, która da mi prawdziwe mleko :-)
OdpowiedzUsuńJoanno! Jak się cieszę, że udało mi się Ciebie zaskoczyć! Właśnie ta prostota i naturalność w tej zupię grają podstawową rolę! Myślę, że jednak się uda zdobyć gdzie takie prawdziwe mleko!
UsuńPowodzenia:)
Aż trochę nie wiem co napisać, byś poczuła to co ja teraz!
OdpowiedzUsuń"o! zupa Babci Karoliny!!!"
" o! w takiej misce ją jadłam!"
"moje wspomnienia w Twojej miseczce"
jestem poruszona; zapomniałam o tej zupie, a to jeden z najwspanialszych smaków mojego dzieciństwa
ściskam najmocniej
M.
Moniko! Oooo!!!! I ja nie wiem co napisać! Ciarki mnie przeszły czytając Twoje słowa! Naprawdę?! Niezwykła to historia!
UsuńUśmiecham się najmocniej jak potrafię i serdecznie Cię pozdrawiam:*
Droga :)
UsuńMyślę, że Moja Babcia gdzieś się teraz do nas uśmiecha :)))
dobrej nocki Tobie życzę
M.
Moniko, na pewno!
Usuń:)
Pamietam, jak takie mlode ziemniaki, najmniejsze z najmniejszych gotowala, a moze raczej zapiekala w garnku pod przykrywka z maselkiem moja Babcia. I nam mieszczuchom wydawalo sie to takie dziwne - jak to ziemniaki zjadac ze skorka? A one byly wyjatkowe. Druga Babcia jako pierwsza podala mi kiedys ziemniaki z siadlym mlekiem i koperkiem, do tego bylo jajko sadzone. I takie smaki juz nie wroca. A Babcie zyja juz tylko w moich wspomnieniach. Serdecznosci, Aniu
OdpowiedzUsuńAnna
Pamietam, jak takie mlode ziemniaki, najmniejsze z najmniejszych gotowala, a moze raczej zapiekala w garnku pod przykrywka z maselkiem moja Babcia. I nam mieszczuchom wydawalo sie to takie dziwne - jak to ziemniaki zjadac ze skorka? A one byly wyjatkowe. Druga Babcia jako pierwsza podala mi kiedys ziemniaki z siadlym mlekiem i koperkiem, do tego bylo jajko sadzone. I takie smaki juz nie wroca. A Babcie zyja juz tylko w moich wspomnieniach. Serdecznosci, Aniu
OdpowiedzUsuńAnna
Anno Droga! Witaj!!! Jak miło Cię widzieć:)
UsuńI piękne i smutne to co piszesz, choć przecież bardzo prawdziwe. Pewnie dlatego ja tak mocno trzymam się wspomnień - żeby nie zatracić już wszystkiego...
Uściski:*
Ale super przepis! Taki klasyczny, bardzo takie lubię:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na bloga na słodkości i nie tylko.
http://kingakreciwilk.blogspot.com/
Kingo! Witaj:) Dziękuję za odwiedziny i zaproszenie!
UsuńPozdrawiam!
zawsze po wykopkach wybierałam do pieczenia te najmniejsze ziemniaczki, a Babcia się śmiała, że to kury takie jedzą - u niej szły one na karmę
OdpowiedzUsuńmoże następnym razem zostawię kilka na taką zupkę, a może Babci polecę przepis - w końcu wszystko, co zrobi Ona jest najlepsze
Kaś! Tak, Babcine gotowanie nie ma sobie równych! Korzystaj z tych dobroci!
UsuńPozdrowienia:)
Aż mnie zatkało:) czy ja u Twojej babci czy Ty u mojej te ziemniaki na roli zbierałaś?:) Toż to moje wspomnienia!:) Wszystko to pamiętam, i babciną zapaskę, kiedy zbierała ziemniaki na kolanach właśnie do zapaski, a potem prosto na wóz wsypywała, bo z koszykiem było ciężej chodzić... Tak.. te czasy już nie wrócą, za dużo by pisać, ale wspomnienia są piękne!!!
OdpowiedzUsuńCo do zupy to przyznam, że nie jadłam z jakiego regionu kraju pochodzi? Bardzo mnie to ciekawi, bo lubię kuchnię regionalną. A to, że nie jadłam, nie znaczy że zjeść nie mogę:) zjem, ale w lecie, kiedy u mamusi będą i swoje młode ziemniaczki i koperek, mleka co prawda swojego nie będzie, ale są dobrzy ludzie we wsi, którzy chętnie go dadzą więc na 100% zrobię, a z dzieciństwa pamiętam jak my brałyśmy w pole z babcią kankę pełną zimnego mleka chłodzonego w studni, swojskie masło, które babcia samodzielnie robiła w maślniczce i pajdy świeżego chleba pieczonego przez babcię i jej siostrę... o jejku ale się rozmarzyłam...
Zapomniałam o czymś... jest taka łyżka w domu mojej mamy jak u Ciebie na zdjęciu!:) Tata uwielbia ną jeść:)
Usuńabcmojejkuchni! Witaj:) To miłe czytać, że mamy podobne wspomnienia i są dla nas tak samo ważne. Ta zupa jest z samego południa Polski i oczywiście zachęcam Cię do jej przygotowania. Warto jednak poczekać na nieco cieplejsze dni:)
UsuńI ja się rozmarzyłam czytając Twoje wspomnienia - dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
nie jadłam nigdy takiej. Wygląda klasycznie, ciekawie, a zarazem bardzo smacznie :). Z chęcią młode ziemniaki spożytkowałabym robiąc taką zupę, ale niestety mam alergię na mleko:(.
OdpowiedzUsuńniebochce! Och, jaka szkoda....
UsuńPozdrawiam!
Wygląda wspaniale! Kolarzy mi sie z rodziną ze wsi, wspaniale wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńAlu! Jeśli przywołała dobre wspomnienia, to ogromnie się cieszę!
UsuńPozdrowienia:)
Nie, o tej zupie nigdy nie słyszałam, ale czytalam - jak zwykle- nie opuszczajac nawet linijki. Pozdrawiam Aniu choć bez prima aprilisowego żartu!
OdpowiedzUsuńPatko! Miło mi - jak zawsze dziękuję i przesyłam pozdrowienia:)
UsuńPrzypadkiem tu trafiłam. Chciałam też zaprosic do mnie :) http://www.boronappetit.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBon Appetit! Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńUwielbiam młode ziemniaki, kiedyś jadałam cały sezon: pieczone, gotowane i duszone, właśnie od Babci i właśnie z nią wykopywane; z kwaśnym mlekiem, cebulką, przypieczone, krojone w cienkie krążki i kładzione na blachę kuchennego, poniemieckiego pieca...Nie było dla mnie nigdy lepszych wakacji i spędzania wolnych dni, niż z Nią. Dziś już Babci nie ma, nie ma małego kartofliska, błękitnego poobijanego wiadra na ziemniaki (Babcia też uważała, że malutkie najlepsze), wyszczerbionej motyki, która przyjechała z Dziadkami jeszcze z Chorwacji transportem Repatriantów...
OdpowiedzUsuńTak bardzo brak mi Babci, że wspomnienia wciąż wywołują potok łez, chociaż odeszła prawie 3 lata temu.
Pozdrawiam Cię, Aniu.
Kasiu! Piękne, wzruszające słowa - dziękuję, że je u mnie zostawiłaś:)
UsuńPozdrawiam bardzo ciepło!
Kasiu! jakże bliskie są Twoje słowa mojemu sercu...mojej Babuni nie ma już 11 lat, a wciąż za Nią tęsknię...tak samo, jak pierwszego dnia gdy odeszła... ;(((
Usuńmagnolio! Myślę, że te słowa bliskie są większości z nas ...
UsuńW życiu bym nie wpadła na pomysł takiej zupy! Wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że masz ochotę wypróbować!
UsuńPozdrawiam:)
Piękny wpis, który czyta się z prawdziwą przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Zupkę z pewnością wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńShiral! Niezmiernie mi miło:) Dziękuję i pozdrawiam:)
Usuńznam taką zupę, tylko bez kminku. u nas to po prostu kartoszka, jedzona w ogrodzie - idealnie smakuje i ten smak na zawsze zostaje na końcu języka :)
OdpowiedzUsuńOlu, no popatrz, niesamowite! Ogromnie podoba mi się Wasza nazwa:)
UsuńPozdrowienia!
och!co za wspaniała historia,taka swojska,opowiedziana z uczuciem i pasją..jak zawsze Aniu:)
OdpowiedzUsuńczytając,przypominają mi się wykopki w mojej rodzinnej wsi,pole wujka,a wokoło mnóstwo sąsiadów rozmawiających,śmiejących się,ocierających mimowolnie lecący pot z czoła,to były czasy,i jeszcze żniwa, i jedzone ziarna zboża w pośpiechu obłuskane w dłoniach.najbardziej zapadły mi w pamięć właśnie z okresu dzieciństwa,ale smaku prawdziwego mleka,czy masła nie było mi dane doświadczyć,a teraz jeszcze bardziej sobie to uświadomiłam,wszak wiejska dziewczyna powinna znać smak i całe dobro swojskich frykasów,aby potem mieć co opowiadać miastowym koleżankom;)
będę szukać i taka zupkę też zrobię;)
ściskam!
Pamiętam babcine kwaśne mleko w glinianym garnku. Jedyne w swoim rodzaju. Widząc zsiadłe mleko w sklepie w plastikowym pojemniku, mogę się tylko uśmiechnąć.
UsuńI świeży koperek z grządki! Smaki dzieciństwa :)
Monika! Piękne wspomnienia! Ja najbardziej tęsknię za tym namacalnym smakiem, który powstawał stopniowo i tworzył się równolegle do pracy włożonej przy uprawie domowych warzyw, itp. Dzisiejsze "myte ziemniaki w siatce" odbierają wszystkiemu dawny urok....
UsuńUściski:*
Evitaa! Kwaśne mleko z glinianego garnka to smak ponad smaki! Uwielbiam:)
UsuńAniu oj takie wykopki z chusteczką na głowie i sąsiadkami u boku to i ja wspominam ...wspaniałe to były czasy ....bez tego wszechobecnego pośpiechu, stresu itp ..... było też wspólne sadzenie ziemniaków, najpierw z płacht, później z prowizorycznych sadzarek, które niesamowicie sypały piachem po ochach ...ale jak ja to lubiłam .... a później kiedy już pozbieralismy ziemniaki to zgrabiało się łęty, paliło z nich ognisko, do któego wkłądało się ziemniaki ....takie brudne, prosto z pola, jedynie pbtarte kawąłime rękawa ...i nikt nie marudził, ze niehigienicznie, że brak tego czy tamtego ...taki pieczony w łętach ziemniak to był smak, na który czekało się cały rok:) ..... teraz też czekam na młode ziemniaki, koperek ikwaśne mleko .....będę się nim zajadać, aż pęknę:) wielki buziak
OdpowiedzUsuńJolu! Dokładnie tak! Dobrze, że o ognisku wspomniałaś, ja o nim nie pisałam, ale też takie robiliśmy:)
UsuńByle do lata!
Uściski:)
I my też:) Pozdrawiam:)
Usuń:)
UsuńDobrego dnia!
Nigdy nie jadłam takiej zupy, ale jej prostota i nazwa zachwyca.
OdpowiedzUsuńVeggie! Witaj:) Bardzo się cieszę, że zupa Ci się podoba, myślę sobie, że jej smak także Cię zachwyci!
UsuńPozdrowienia:)
Zsiadłe mleko! Smak z dzieciństwa! Zimne. Podane z młodymi ziemniakami z koperkiem. Mmm:) Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńBiedronko! Widzę, że to nie tylko moje ulubione smaki:D
UsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
zupka pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńDzięki Magda! Nie mogę zaprzeczyć - jest naprawdę pierwsza klasa:D
UsuńPozdrowienia!
Oryginalny przepis, a takie najbardziej lubię. Bardzo fajny blog, będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńMarto! Dziękuję i oczywiście zapraszam!
UsuńDobrego dnia:)
Ooo!!
OdpowiedzUsuńAniu, jak zwykle napisałaś, że chce się czytać więcej i więcej...
Ja tez absolutnie tak myślę. Próbowąłm wiele różnych, egzotycznych zup, bo lubię poznawać. Ale żadna zupa nie smakowłą i chyba ie będzie smakować tak, jak ta, którą robi moja Babcia. Niby wiem, jak Ona to robi, ale, ale...
Żadna zupa nie smakuje tak.
Przyznam Ci, ze nie znałam tego połączania.
Ale wygląda pysznie, szczególnie jak tak o niej napisałaś :)
Pozdrawiam ciepło!
Toniu Droga! Jakże mi miło - dziękuję:)
UsuńNo właśnie - pewne smaki trudno odtworzyć, za to kiedy się uda, radość jest niebywała.
Uściski:*
Twoje opowieści zawsze mnie poruszają. Przykucanka Karolki poruszyła podwójnie. Dziękuję i bardzo mocno ściskam.
OdpowiedzUsuńBeato! Bardzo dziękuję! Cieszę się, że tak myślisz:)
UsuńSerdeczności przesyłam mnóstwo!
Lubię dania z historia, więc zarówno historię o zupie z kamyków, jak i tej z kwaśnego mleka przeczytałam z radością. Nie znałam ani jednej, ani drugiej. Ale za młode ziemniaki z kwaśnym mlekiem i koperkiem dałabym się pokroić!
OdpowiedzUsuńBee! Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć czymś, o czym nie słyszałaś:)
UsuńChyba jest nas coraz więcej - tych, którzy za ziemniaki z kwaśnym mlekiem daliby się pokroić!!!
Och, tak, kwaśne mleko... na prawdziwym mleku... marzenie nie do zrealizowania w Szczecinie. nam nawet mlekomat zlikwidowali :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Aż uwierzyć nie mogę! Jak to zlikwidowali?! Dlaczego?!
UsuńOj, coś to wszystko nie tak się dzieje, jak powinno...
Pozdrawiam!
bardzo lubię tego typu zupy, uwielbiam tę na maślance więc Twoją Aniu biorę w ciemno :) buziaki
OdpowiedzUsuńPiegusku! I to mi się podoba! Świetna decyzja:D
UsuńPozdrawiam!
pierwsze słyszę o takiej zupie!
OdpowiedzUsuńciekawa jestem jej strasznie!
pees! Polecam zaspokoić ciekawość i ugotować zupę;)
UsuńPozdrowienia!
Nigdy takiej zupy nie jadłam, ale wygląda zachęcająco :-)
OdpowiedzUsuńagattekh! Witaj:) W takim razie może pora na pierwszy raz?!
UsuńPozdrawiam Cię!
Pamiętam z dzieciństwa takie wiejskie wykopki. Schodzili się wszyscy sąsiedzi i nie tylko. Wykopki trwały cały dzień, na koniec było ognisko, w którym piekły się ziemniaczki - pyszne były i takie osmolone ;).
OdpowiedzUsuńPamiętam też, że zawsze była kawa w termosie i placek drożdżowy.
Dobrze, że mam jakieś zdjęcia z tych "imprez" - taki mały szkrab na stosie ziemniaków w ogrodniczkach :D.
Choć zupy przeróżne robię często, o tej nie słyszałam. Nie wiem czy bym się skusiła, bo niestety nie lubię mleka, żadnego :(. Za to młode ziemniaczki uwielbiam! Z masełkiem i koperkiem :).
Wesołych Anno-Mario :). Ściskam.
Alucha! Dokładnie - kawa w termosie i placek albo babka piaskowa:) Ach, co to były za czasy!!!
UsuńJeśli nie lubisz mleka, to ja biorę zupę, a Tobie podsyłam młode ziemniaczki;)
Wspaniałych Świąt!
uwielbiam zupy!
OdpowiedzUsuńBon Appetit! To wspaniale, ja też:)
UsuńPozdrawiam!
Dota! Jak mi miło:) Bardzo dziękuję! Tobie także wszystkiego dobrego życzę!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Aniu, chciałabym Ci życzyć duuużo zdrowia, uśmiechu, radości i rodzinnego ciepła w ten Świąteczny Czas :) Pzdr Aniado (Lepszy Smak)
OdpowiedzUsuńAniu! Bardzo dziękuję:)
UsuńDla Ciebie i Twoich bliskich cudownego, wiosennego świętowania!
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się rękami i nogami, że zupę da się zrobić ze wszystkiego. Moja Mama nauczyła mnie, że dzień bez zupy to dzień stracony. Praktycznie się nie zdarza u mnie w domu, żeby nie było zupy :)
Wpadłam na chwilkę z komentarzem. Czytam regularnie, jak już się przyznałam kiedyś.
Czytam z radością, że dzielisz się tak wspaniałymi wspomnieniami i przepisami.
Czytam z wielką przyjemnością obcowania z dobrym słowem, cudownymi zdjęciami i niezwykłymi przepisami. Dziękuję, że chcesz się dzielić sobą z innymi.
Dobrych, radosnych i ciepłych Świąt!
Pozdrawiam serdecznie, Zytka.
Zytko! Co za przemiła niespodzianka! Dziękuję Ci ogromnie za taki piękny bukiet słów!
UsuńWspaniałego, wyjątkowego świętowania Ci życzę:)
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Aniu, wesołych Swiąt Wielkanocnych dla Ciebie i Twoich Bliskich :**
OdpowiedzUsuńMajanko! Dziękuję Kochana:)
UsuńI dla Wasz wszystkiego wyjątkowego!
Uściski:*
Życzę wszystkiego co najlepsze na święta :) zdrowych, spokojnych, pogodnych i smacznych..
OdpowiedzUsuńGosiu! Bardzo dziękuję i pozdrawiam poświątecznie:)
UsuńAniu!
OdpowiedzUsuńCzytuję Cię od jakiegoś czasu, zawsze z zaciekawieniem i dużą przyjemnością.
Dziś pozwalam sobie na komentarz, nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać kilku słów o... polewce ;)
U mnie w domu, w Łodzi, polewkę jadało się na śniadanie. Najczęściej z mleka ze sklepu i zawsze była rewelacyjna.
Mama wstawiała garnek ze zsiadłym mlekiem na maleńki ogień i podgrzewała powoli, żeby oddzielił się twaróg. Trzeba było pilnować mleka, żeby się nie zagotowało, bo twaróg twardniał, robił się suchy.
Potem ser lądował na perlonowym sitku, a serwatka w innym garnku, w niej zaś nieco soli, kilka ziarenek pieprzu, liście laurowe i pokrojone ziemniaki. Kiedy ziemniaki były miękkie, Mama zaprawiała polewkę odrobiną mąki i śmietaną. Na dnie talerzy układała świeży twaróg i wlewała zupę. Cud-miód! Najlepsze śniadanie na świecie, szczególnie zimową porą.
Babcia podpowiada mi, że taką zupę gotowało się na wsi u Prababci (okolice Zadzimia), choć najlepszą robiła Ciocia Hela. :)
Babcia mówi, że polewka jest nie tylko pyszna ale i bardzo zdrowa - w żłobku, w którym niegdyś pracowała, pani doktor kazała jak najczęściej gotować tę zupę dla dzieci.
Serdeczności :)
Joanna
Joanno! Co za wspaniały komentarz! Dziękuję! Doceniam wszystkie słowa zostawiane u mnie na blogu, ale takie, jak Twoje, z historią i podpowiadającą historię Babcią darzę największym sentymentem i szacunkiem!
UsuńBardzo dziękuję za piękną opowieść i to, że ze zechciałaś mi ją opowiedzieć:)
Pozdrawiam serdecznie!
Choc zupy kocham chyba wszystkie, tak polewka niestety nie przechodzila mi przez gardlo ;) Ale moze to byla tylko wina dziecinstwa? Tudziez przepisu babci ;) I kto wie, moze teraz by mi smakowala? Nie mam pojecia...
OdpowiedzUsuńZyzce Ci pogodnych i spokojnych Swiat!
Pozdrawiam serdecznie :)
Beo! Dziękuję za życzenia!
UsuńJa wprost przeciwnie, uwielbiam tą zupę, ale czyż nie jest podobnie z innymi potrawami?
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Jak to jest, że po piękne opowieści wchodzi się na bloga kulinarnego? A nie na osobistego czy literackiego?
OdpowiedzUsuńPrzepis wykorzystam i to niebawem, zanim nastanie czas chłodników :)
Jestem pewna, że w tym smaku się zakocham, bo zsiadłe mleko to jeden z magicznych smaków dzieciństwa. Później nagle zniknęło z mojego menu, by teraz wracać i kusić.
Pamiętam, że "na podwórku" gotowało się kiedyś całe obiady z kamyków, piasku, ziemi, trawy, liści. Na szczęście jadły to tylko lalki ;)
Ja zjem Karolkową Zupę SZCZĘŚLIWYCH :)))
fuNi!ta! Niech żyje:)))
UsuńJa też nie mogę się doczekać czasu chłodników - przede wszystkim z botwinki!!!
Widzę, że przeszłość kulinarną mamy taka samą - ja też zaczynałam w piaskownicy z trawą, mleczami, kamieniami, itp. :D
Uściski:*
WOW que sopa tan original, debe estar bien rica! buscaré todos los ingredientes para probarla! un beso guapa
OdpowiedzUsuńEva! This soup tastes wonderful! If you ever get the chance, try it!
UsuńCheers:)