W sobotę dostałam prezent, właściwie bukiet, a nawet dwa. Bez kwiatów. Z mnóstwem liści. W soczystych kolorach zieleni i ciemnej purpury. Długo oczekiwany. Witany owacjami. I od razu posiekany, ugotowany i mocno schłodzony. Botwinka! Letnie wspomnienie chłodnika z botwinki, popijanego na tarasie w upalne dni, powracało do mnie niemal codziennie wraz z oczekiwaniem na upragnioną wiosnę. I są! Wiosna rozkwita, pachnie i jest coraz piękniejsza. Ostatnia porcja chłodnika trafi za chwilę na nasze talerze! I kto mi powie, że marzenia się nie spełniają?:)
Pierwszy raz przygotowałam chłodnik rok temu. Zrobiłam to intuicyjnie, nie korzystając z żadnych wskazówek - smak spełnił moje (i nie tylko) oczekiwania i odtąd właśnie w taki sposób powstaje nasz chłodnik. Zapraszam do stołu!
SKŁADNIKI
2 pęczki botwinki
1/2 l kefiru/kwaśnego mleka
4-5 ogórków kiszonych średniej wielkości
4-5 ząbków czosnku
1,5 -2 l wody/bulionu warzywnego
1 duży pęczek koperku
2-3 łyżeczki soku z cytryny
sól, pieprz do smaku
jajka ugotowane na twardo
Botwinkę umyć i drobno posiekać - liście, łodyżki i bulwy. Zalać bulionem lub wodą ( w tym wypadku doprawić solą i pieprzem) i gotować do miękkości. Pod koniec gotowania dodać przeciśnięte przez praskę 3 ząbki czosnku (dodaję pod koniec, by smak czosnku się nie wygotował). Gotować jeszcze ok. 2 minut i wyłączyć. Ja na tym etapie lekko miksuję zupę blenderem ("żyrafą") - lubimy bardzo popijać chłodnik z kubeczków, a mniejsze kawałki znacznie to ułatwiają. Gdy nieco przestygnie, dodać drobno posiekany koperek oraz ogórki kiszone starte na tarce o grubych oczkach (te składniki celowo dodaję po zakończeniu gotowania, aby zachować ich intensywny smak i aromat). Odstawić na noc. Następnego dnia dodać kefir lub kwaśne mleko oraz pozostałe dwa ząbki czosnku. Jeśli to konieczne, doprawić jeszcze do smaku sokiem z cytryny. Podawać schłodzony dodatkiem jajka na tardo, lub po prosu popijać z kubeczka. Smacznego!
cudna miseczka w kropy.. poszukuję ostatnio takich kubeczków. i nic.
OdpowiedzUsuńale ja o zupie chciałam.. o buraczkach, które lubię bardzo. ostatnio wyjadałam ze słoiczka.. takie bez dodatków. wielką miałam ochotę.
przyjemne jest to wyczekiwanie na ulubione smaki. później cieszą bardziej.
a ja już drugi tydzień przymierzam się do zrobienia takiego chłodnika :) podoba mi się ten Twój blog :)
OdpowiedzUsuńKiedy na blogach pojawia się świeża botwinka, czy szpinak to znak ,że nadeszła wiosna. Twoja wersja chłodnika do spróbowania.
OdpowiedzUsuńMmmm chłodnik mmmmm rozmarzam się i co do smaku i co do pogody w jaką je się taki przysmak :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie się prezentuje! Ja zrobiłam barszczyk z botwinki w sobotę. Też z jajkiem:)
OdpowiedzUsuńZa oknem coraz cieplej, zielono, kolorowo:) Pogoda w sam raz na "wyczekiwane chłodniki"
OdpowiedzUsuńA ten z botwinki - mój ulubionu:)